Monday 31 May 2010

Listy do Pavitrama - 9



Listy do Pavitrama - 9

19.06.02. NVM

Haribol Pavitramji!

Przyjmij pełne szacunku pokłony. Wszelka chwała Srila Prabhupadzie!

Dziękuję Ci za Twój ostatni list. Co mogę powiedzieć? Znów ratujesz mi życie. To jest właśnie, to czego potrzebuję: kilka słów otuchy i zachęty od starego druha. Wiesz, kiedyś zastanawiałem się, jaka jest nasza przyjaźń. Wiesz, co mam na myśli? Duchowa, czy materialna? Czasami się z sobą zgadzaliśmy, czasami nie, ale zawsze byliśmy razem, od początku bhakti yogi, a później się ożeniłem, a Ty spróbowałeś szczęścia w Indiach i balem się, że to koniec. Ale tyle już czasu minęło, a ja wcale nie czuję, żebyśmy się oddalili. Rozumiemy się tak samo, jak kiedyś, kiedy dzieliliśmy pokój w świątyni, kiedy skakaliśmy w szafranowych kirtanach, czy na książkowych akcjach "kamikadze".
Fajnie, co?

Ok, co u mnie?
No wiec ciągle jestem w mayi, nic się nie zmieniło, ale nie będę się wgłębiał. Lepiej opowiem Ci o Ratha Yatrze w Madrycie.

Działo się to 15.06.02 w sobotę. Pojechałem z Tulasi, Savitą, Mar i Angelą autobusem. Potem wzięliśmy metro i wysiedliśmy na Tribunal. Chcieliśmy iść do świątyni, ale po drodze spotkaliśmy dwie bhaktinki, które powiedziały, że lepiej iść od razu na miejsce, skąd ma wyruszyć wóz Pan Jagannatha. Plaza Callao (nie jestem pewien, czy tak się to pisze, ale dla Ciebie to i tak bez znaczenia, chodzi tylko o to, żebym się popisał przed Tobą znajomością Madrytu).
Wóz już tam stal. Czerwonożółty. Tak zobaczyłem mój pierwszy rathayatrowy wóz. Pan Jagannatha, Baladeva i Subhadra już tam na nas czekali.

No więc było tam już sporo bhaktow, głównie z Barcelony i Madrytu. Pujari ozdabiali jeszcze Bostwa. Dziewczyny poszły do toalety MacDonalda namalować sobie gopidhaty, a ja zająłem się rozglądaniem. Porozmawiałem trochę z Prema Murtim, ale głównie to po prostu patrzyłem dookoła. Nie znalem nikogo, więc za bardzo nie czułem, żeby do kogoś zagadywać, szczególnie, że wszyscy biegali.

W końcu Ratha Yatra ruszyła. Intonowanie poprowadził ekstatycznie, jak zwykle Kadamba Kanana Swami. Zacząłem ciągnąć wóz i w międzyczasie pstrykać zdjęcia, wysyłam Ci kilka.
Był też Atmarama i też prowadził kirtan, zaraz po Maharaju.

Aha - i w końcu kiedy zostawiliśmy wóz i ruszyliśmy w kierunku, gdzie miał się odbyć festiwal, zaczął śpiewać Sudama i też był czad, z tego kirtanu na pewno muszę Ci przesłać zdjęcia, szczególnie z tego, jak stoimy przy murzyńskim barze i czarne chłopaki tańczą z nami w kirtanie.
Później dostałem małego udaru słonecznego, prawie przestałem widzieć i chciało mi się rzygać, ale jakoś to przetrwałem, i w nocy, kiedy spadla temperatura, wróciłem do normy.
Wróciliśmy autokarem i do łóżka padłem około 2 rano.
To tyle

Sorry, że nie był to zbyt ekstatyczny reportaż, ale czasy ekstazy skończyły się chyba u mnie bezpowrotnie, he he.
Może jeśli zdecydowałbyś się przyjechać, to Twoje towarzystwo postawiło by mnie na nogi.
A tak, to nic mi się po prostu nie chce.

rozleniwiony i apatyczny
Twój na zawsze
Madhavendra

PS. I jeszcze wiersz dla ciebie, żebyś wiedział, że coś tam jeszcze myślę o naszym Krysznie :)))

"PROSZĘ ZACZEKAJ"

Zamiotłem już pokój
i włożyłem na miejsce
zabłąkaną książkę
Porcelanowy jeleń wysłał mi zachęcający gest
już czas - uśmiechnął się zegar
a zza okna zmierzch
zagwizdał trzy razy-
to nasz znak
Wziąłem do reki dwa buty
buty? - zaśmiałem się cicho
po co ci buty, skoro wiatr
użycza ci swoich piór?
I po co ci strach skoro sam wilk
dal ci swoje kły?
Już czas - zamknąłem powieki
i otwarłem oczy-
pod stopami gwiazdy
a nad głową Ty
już lecę - proszę czekaj
jeszcze tylko dwie chwilki...
na dole przez sen ktoś zapłakał
jeszcze jedna...
na Ziemi zaszczekał pies
oto moja ręka...już nie jestem swój
oto moja twarz...jestem już tylko Twój...

No comments:

Post a Comment