Saturday 29 May 2010

11 dni - 9



11 dni - 9
(dziennik modlitwy i zapiski z Woodstocku)

Dzień dziewiąty

około 11:00

Upały się skończyły. Niebo jest całkowicie zachmurzone i co jakiś czas pada. Mama powiedziała mi przez telefon, że całą zachodnią Polskę czekają burze.

Leżę w piachu, w PWK. Na śniadanie zjedliśmy po talerzu prasadam (ryż, dal z kostką sojową, papadamy i halava). Pierwszy raz ktos rozpoznał w nas bhaktów i nie policzono nas za jedzenie. To chyba przez to, że Tulasi ubrała się w spódnicę i założyła arafatkę jak czadar.

Czuję duży spokój. Sam nie wiem skąd to. Zawsze kiedy ślizgam się po powierzchni i bez refleksji, zaczynam czuć coraz większy niepokój, a interakcja ze światem zewnętrznym staje się męcząca i sucha. Dopiero kiedy tak, jak ostatni tydzień, czy dwa poświęcam więcej czasu na pisanie i modlitwę, przestają mnie przytłaczać zewnętrzne okoliczności i udaje mi się patrzeć filozoficznie na przeciwności z którymi muszę się borykać. Będę próbował utrzymać ten zwyczaj pisania, jak najdłużej się da.

Na scenie przygotowuje się do grania jakaś grupa bhajanowa. Nie widziałem, żeby grali wcześniej. Główną prowadzącą będzie chyba dziewczyna. Bardzo ładna o bałkańskich rysach twarzy. Stawiałbym na Chorwację. Jednak lepiej skupić się na świętym imieniu, a nie na ładnej buzi. Fajnie byłoby dla odmiany doświadczyć szczęścia duchowego. Ile warte jest przemijające piękno prakrti? To też energia Kryszny, ale przecież studiuję ją już od tak dawna, że chyba można by ruszyć już dalej; więcej już i tak z niej nie wycisnę…



Nieźli są, naprawdę. Prawdziwi muzycy. Zaczęli śpiewać jedną z moich ulubionych pieśni „Jaya Radharamana Hari bol”, kiedyś hit w naszej świątyni. Popłynę trochę.

13:30

Vraja w rytmie techno
Złociste tancerki
opowiadają pradawne historie
o nocnym spacerze kochanków
nad rzeką, wśród zarośli,
w wieczności.



Zdecydowałem się na kupno „Dewolucji człowieka” Michaela Cremo. Utargowałem z 40 do 35 złotych :) i jestem już w połowie wstępu. Lubię tego rodzaju książki. Podoba mi się, jak wykształceni Waisznawowie ucierają nosa aroganckim materialistom.

14:15

Musiałem usiąść sobie gdzieś z boku, trochę poza wszystkim, w ciszy. Zbyt to wszystko intensywne jak na mnie. Ratha-yatra, kilka bhajanów na raz, setki ludzi. Muszę chwilę odetchnąć.

Zwalniam tempo w pisaniu. Czyżbym już wyczerpał woodstockową wenę? Nie wiem. Pisanie to jest wysiłek i większość czasu muszę się zmagać, żeby wejść głębiej do środka, tam gdzie coś się dzieje, coś na głębszym poziomie. No to dokopuj się brachu, próbuj, nie pozwól rzeczywistości pozostać płaską. Jeśli nie możesz wejść głębiej, po prostu rozsyp na papierze graść słów i zobacz gdzie cię zaprowadzą…

… Znalazła mnie Tulasi i poszliśmy do Woodstockowej kafejki internetowej. Żadnych ważnych maili oprócz Daniela, który jednak nie przyjeżdża i Karoliny, która życzy nam dobrej zabawy. Wysłałem krótkiego posta o Woodstocku na Vrindzie i znów wylądowaliśmy w PWK. Czekamy w dużym namiocie, aż przestanie padać, żeby móc stanąć w kolejce po jedzenie. Na scenie mister Iśvara opowiada o prana-yamie, tłumaczy go Madhav. Właśnie pomylił słowo „science” z „signs” i wyszło mu coś dziwnego, ale nie będę się czepiał, bo oprócz tego tłumaczy doskonale, a pan Isvara ma ciężki, indyjski akcent.

17:30

W namiocie pytań i odpowiedzi. Gwiazdą jest obtatuowany uczeń Prabhupada, prezydent świątyni w Alachua, nie pamiętam jego imienia. Kiedy odpowiada na pytania, nie ma kwestii nudzenia się. Z energią i humorem w formie strawnej dla osób, dla których świadomość Kryszny jest nowością. Przed chwilą do namiotu weszła grupka młodzieży, nastawiona na robienie zamieszania i błazenady, ale po minucie słuchania zgubili gdzieś drwiące uśmiechy i teraz siedzą i z zainteresowaniem słuchają. Zazdroszczę mu łatwości z jaką odpowiada na pytania. Żeby móc nauczać z taką pewnością, trzeba mieć duże przekonanie. Wprawdzie to tylko podstawowa filozofia, ale jak wielu nauczających może tak interesująco mówić o reinkarnacji, czy karmie?



… Było pytanie o seksie i moim zdaniem poszedł chyba zbyt ortodoksyjnie- seks tylko dla płodzenia dzieci i nic więcej. Chyba to podejście odchodzi już w przeszłość, wraz ze „starą gwardią”. Ja na to pytanie odpowiedziałbym inaczej, podkreślając, że to jest ideał, do którego się dąży i z czasem, wraz z praktyką świadomości Kryszny, smak do seksu zacznie się zmniejszać sam. Im bardziej będziemy kochać Boga, tym mniej będziemy chcieli zadawalać własne zmysły. Myślę, że taka odpowiedź nie zrobiłaby z nas dziwaków represjonujących podstawowe potrzeby. Po tylu latach większość z nas zdaje sobie sprawę, że sztuczne duszenie w sobie pragnienia seksualnego nie działa. Ile mamy przykładów nawet starszych wielbicieli, sannyasinów, którzy upadli z kobietami? Nawet w wieku 60 lat? Jak w takim razie możemy nauczać w ten sposób osoby, które nic nie wiedzą o kontroli zmysłów? Prabhupada mówił, żeby dodać do swojego życia Krysznę i reszta stopniowo przyjdzie sama. Musimy znaleźć swój naturalny poziom i z niego popychać się delikatnie do przodu, krok po kroku stopniowo oddając coraz więcej Bogu, to co boskie, a cesarzowi, co cesarskie. Powoli odkrywam to w swoim życiu, choć zdaję sobie sprawę, że jeszcze nieraz pójdę za daleko w jedną, albo w drugą stronę.

******

15 minut w swoim namiocie, żeby pocieszyć się trochę osobistą przestrzenią i na chwilę wydostać z tłumu. Poczytam chwilkę.

19:30

Po dobrym poranku i znośnym popołudniu dopadła mnie jednak wieczorna chandra. Z 15 minut w namiocie zrobiła się godzina, a ja ciągle nie mam ochoty wyjść na zewnątrz…

Kryszno- mała modlitwa od Twojego karma-bhakty. Give me hand here Kryszno. Wiem, że powinienem modlić się do Ciebie tylko o czyste oddanie i uwierz mi, że ostatecznie tego chcę najbardziej, tylko że nie udaje mi się zachować spokoju w zetknięciu z Twoją materialną naturą i zamiast skupić umysł na zbliżaniu się do Ciebie, muszę martwić się takimi głupstwami jak pieniądze i praca. Zrób coś, żeby te rzeczy nie stawały mi na drodze…

I znów lżej. Modlitwa to fajna rzecz, nawet taka marna i materialnie motywowana jak moja. Wiem, że utknąłem, coś oszołomiło mnie tak bardzo, że nie potrafię znaleźć prostego wyjścia z sytuacji, ale wierzę, że skądś wyciągnie się pomocna dłoń. Muszę pamiętać o jednym; im więcej się daje, tym więcej się otrzymuje. Strach pojawia się, kiedy za bardzo zaczynam myśleć o sobie.
Zdaje się, że dojrzałem już na tyle, żeby wyczołgać się z namiotu i wmieszać w tłum. Zdaje się, że na wieczór, zza chmur wyszło słońce. Chyba ominęły nas te burze, którymi rano, przez telefon, straszyła nas mama. Dziś spróbuję nie położyć się tak wcześnie, jak zwykle i pobawię się przy Ga-Ga.

22:15

Jednak nie zostałem na koncercie. Byłem już zmęczony, więc w końcu się wymknąłem i już leżę w śpiworze. Z wydarzeń w skrócie: dojechał Paweł, porozmawialiśmy chwilę, a później poskakaliśmy razem w kirtanie BB Govindy Maharaja. Później dołączyłem do szalonego kirtanu Bhakti Margi Maharaja na obrzeżach PWK, gdzie pstryknąłem parę zdjęć i zrobiłem krótki filmik. Poszwendałem się jeszcze trochę, widziałem jak Jagannatha, Baladeva i Subhadra zeszli z wozu i odjechali polonezem caro, po czym sobie poszedłem. Już noc, ale jeszcze długo nie będzie ciszy, w sumie to chyba w ogóle nie ma takiej chwili, ale nie przeszkadza mi to. Jestem tak zmęczony, że szybko zasnę.



Jakieś podsumowanie dzisiejszego dnia? Chociaż ogólnie jestem zadowolony z przyjazdu tutaj, dzieje się dużo rzeczy, mam sporo cennych dla mnie przemyśleń, to nie udaje mi się być… cały czas czuję się „poza”, choć bardzo chciałem czuć się częścią tego wszystkiego- bhaktów, PWK, Woodstocku. Zamiast tego jestem tylko widzem, nie mogę się zgrać.

Nie udało mi się też zbliżyć do Kryszny (jak myślę). Zdaję sobie sprawę, że udało mi się utrzymać dosyć czysty umysł i koncentrację, dużo pisałem, ale czegoś mi brakuje. To fakt, że jestem chronicznym „narzekaczem”, ale to nie do końca o to chodzi. A o co? Eh, sam nie wiem. Nie potrafię określić dokładnie w czym rzecz. Zrozumiem pewnie jak już będę stary.

Ok. facet- spróbuj być pozytywny. Jakieś Momenty Szczęścia? Chyba tak. Raz, kiedy zacząłem czytać „Deewolucję człowieka”, a drugi raz w kirtanie BB Govindy Maharaja, kiedy przez jakieś pięć minut udało mi się słuchać maha-mantry. A tak naprawdę, bez naciągania? To nie wiem. Dobranoc.

No comments:

Post a Comment