Saturday 29 May 2010

11 dni - 4



11 dni - 4

(dziennik z modlitwy i zapiski z Woodstocku)

Dzień czwarty

około 12:00

Moment Szczęścia- pędziłem dziś na rowerze. Jest słonecznie i upalnie, ale na rowerze było chłodno, a wiatr rozwiewał mi włosy.

Usiadłem na fotelu, na podwórku. Wybrałem miejsce w cieniu, koło drewutni. Kuba huśta się na huśtawce, zabijając czas, sąsiad wygrzewa się na słońcu, ale nie wiem jaką muzyką nas dzisiaj zadręcza; podłączyłem się do mp3jki z bhajanem. Obok mnie, na zaimprowizowanym ze świerkowego pieńka stoliku leży Bhagavatam, grube wydanie, wszystkie Pieśni w jednym, pod nim „Every Day Just Write”. Zaraz poczytam, ale chciałbym się najpierw pomodlić. W końcu to mój maraton modlitwy. Może pójdę w ślady SDG i podzielę się tym później z wielbicielami? Ale SDG jest guru i to co może ujść na sucho jemu, dla mnie może poskutkować ośmieszeniem. Poza tym nie wiem, czy w ogóle mam cos do zaoferowania. Jestem wolnym strzelcem, mam problemy ze złymi nawykami, odrzuciłem guru (choć do końca nie jestem przekonany, czy to ja odrzuciłem jego, czy on mnie) i nie znalazłem jeszcze nowego. Mam nadzieję, że uda mi się to w tym życiu.

No ale może ktoś zainspiruje się dzięki mnie do modlitwy? Najważniejsze, żeby pisać szczerze, nie pod publikę.

"Drogi Kryszno.

Nie wiem co Ci powiedzieć. Skoro nie ma we mnie żarliwego pragnienia bycia z Tobą, to i pewnie moja modlitwa będzie marnej jakości. Z drugiej strony mam doświadczenie, że jeśli próbuję szczerze zwracać się do Ciebie, to w pewnym momencie cos tam klika i czuję się bliżej. Jakbym wysiłkiem woli i skupieniem, był w stanie odwrócić się do wewnątrz. Czy jeśli odwrócę się od tego świata, zielonego, gorącego lata, pachnącego sianem i czereśniami i zwrócę do środka, to będziesz tam? Jesteś w moim sercu Kryszno? Śastry mówią, że jesteś, że mieszkasz tam jako „ zlokalizowany aspekt Najwyższego, Paramatma”. Nie wiem co to znaczy. Czy jesteś ze mną jako osoba? Czy martwisz się moimi problemami i cieszysz, kiedy uda mi się robić postęp i przekraczać granice moich uwarunkowań? Chciałbym czuć, że jesteś moim przyjacielem…

Eh, gubię to, tracę wątek. Nie udaje mi się być szczery. Prawdziwa modlitwa nie jest łatwa. Łatwo, tak jak tym razem, zacząć po prostu „gadać”. Będę jednak próbował. Swami często mówi, że świadomość Kryszny to ćwiczenie serca. Rozumiem to w ten sposób, że jeżeli nie będę naprawdę się starał zmienić mojego serca, to same zewnętrzne rzeczy będą bezużyteczne. Zastanawiam się jak mogę ćwiczyć serce. Może mógłbym podjąć się jakichś wyrzeczeń pokazując Krysznie, że mi zależy? Ale wiem jak kiepski jestem w wyrzeczeniach. Jeśli podejmuję się jakiegoś ślubu, albo wyrzeczenia, to automatycznie zaczynam chcieć tej rzeczy, którą postanowiłem porzucić, dziesięć razy bardziej niż zwykle. Jeśli teraz powiedziałbym sobie, że nie zapalę już nigdy papierosa, to do wieczora, byłaby to jedyna rzecz o jakiej bym myślał, chociaż teraz w ogóle mnie nie ciągnie. Osobowość rozkapryszonego dziecka.

Doleciał mnie silny zapach jakichś kwiatów. Przepiękny aromat. A może to była lipa? Ostatnio zaczęła pachnieć coraz mocniej. Szczekają psy. To znaczy, że cała rodzinka wróciła z zakupów. Znowu będzie głośno, ale mi to nie przeszkadza. Lubię domowy gwar.

18:07

Wróciłem z przejażdżki rowerem. Nie mogłem wysiedzieć w miejscu. Wziąłem wykład Swamiego i pojechałem do Rycerki Górnej, jakieś 10 kilometrów stąd. Swami mówił o Śiksastace. Upał jak cholera i w jedną stronę cały czas pod górkę, ale fajnie się słuchało. Przypomniałem sobie jak dwa lata temu, latem, kiedy dostałem od ojca rower, prawie codziennie jeździłem do Rycerko Górnej, słuchając w kółko trzech CD z wykładami Swamiego. Czułem się wtedy, jakbym odkrył świadomość Kryszny na nowo. Taka wiedza! Wszystko co mówił Swami było sensowne, aż do bólu. Bez kropli dogmatyzmu. Przez 10 lat w świadomości Kryszny doświadczyłem tego uczucia tylko raz, na samym początku.

Słuchając dzisiaj wykładu Swamiego, myślałem trochę o moich ostatnich modlitwach do Kryszny; żeby choć trochę mi się objawił. Myślę, że nawet jeśli Kryszna nie objawi się bezpośrednio, to niekoniecznie jesteśmy już na całe życie skazani na społeczno-kulturową skorupkę- możemy zbliżyć się do Kryszny, przebywając w towarzystwie osób, które mają silną i głęboką wiarę. Można doświadczyć Kryszny, poprzez doświadczanie miłości swojego guru do Niego?

Kryszno i Radhiko, poczęstujcie się jabłkiem. To już tegoroczne, pewnie trochę kwaskowate. Umyłem go dla Was, choć zwykle tego nie robię. Próbuje ofiarować Wam go całym sercem i siedząc u stóp Waisznawów wyobrażam sobie jak cieszycie się jego zapachem i smakiem. Przepraszam, że tak rzadko ofiarowuję Wam coś. Często w moim jedzeniu jest cebula i czosnek i wstydziłbym się Wam to ofiarować, ale chyba najbardziej to wina mojego lenistwa. Jak wiecie boję się brać na siebie za dużo zobowiązań, bo bardzo łatwo wszystko staje się dla mnie ciężarem.
Obiecuję jednak, że będę się starał nabrać jak najwięcej smaku do świadomości Kryszny i wtedy pewnie robienie takich rzeczy, jak ofiarowywanie Wam jedzenia, przestrzeganie ekadaśi, czy regularne czytanie śastr przyjdzie mi łatwiej. Póki co robię co mogę. Mam nadzieję, że smakowało Wam to jabłko. Kupiła go Tulasi.

Tulasi wykopała gdzieś starą kasetę z hinduskimi bhajanami, stylizowanymi trochę na zachodnio, z piskliwymi chórkami kobiecymi. Kiedyś była to nasza kaseta number one. To było zaraz przed wyjazdem do Nowej Vraja Mandali w Hiszpanii, tak że dosyć dawno temu, chyba z 7 lat. Dużo się działo przez ten czas. Kiedy myślę o wszystkim co się wydarzyło, miejscach, w których byliśmy, rozczarowaniach, rewolucjach, wyzwaniach to aż mi się w głowie kręci i trochę oblatuje mnie strach na myśl, że to przecież jeszcze nie koniec i nie wiadomo gdzie rzuci nas los. Dlatego szukam schronienia w Krysznie. Myślę, że te wszystkie rzeczy pomogły mi wzrastać i choć czasami moja świadomość Kryszny wydaje się ledwie co zipieć, to czuję, że w ostatecznym rozrachunku idę do przodu. Co nie zmienia faktu, że mam pietra jak cholera. Za każdym razem, kiedy jestem w takim momencie jak teraz, tzn. nie wiedząc co robić, w którym kierunku iść, materialnie zagubiony, bez kasy, ogarnia mnie panika. Mam wtedy wrażenie, że stanąłem do walki z materialną naturą kompletnie nieuzbrojony. Cholera, tyle osób radzi sobie o wiele lepiej ode mnie, poruszając się w tej dżungli jak stare wygi. Nie mam na to wszystko siły, ale dzięki tej sytuacji czuję kopa, żeby zwracać się do Kryszny.

Tulasi pokazała mi obrazek, nad którym dzisiaj pracowała. Przepiękny. Mała dziewczynka zszywa brzuszek małej lalki-Kryszny. Dookoła wykaligrafowana maha-mantra. To są nasze małe wysiłki w świadomości Kryszny. Jej obrazki, moje kalekie zapiski, kilka słabych rund. Tylko tyle. (Ale cieszę się, że mamy cokolwiek. Czasami podoba mi się w tym naszym Klubie Niedołęgów. Przynajmniej nikt niczego od nas nie chce.)

No comments:

Post a Comment