Monday 31 May 2010

Listy do Pavitrama - 5



Listy do Pavitrama - 5

11.04.02. NVM

Haribol Pavitram !

Pokłony. Niech żyje Srila Prabhupada!

Ogoliłem się dzisiaj, bo wyglądałem już jak zwierz. Aż wstyd było wchodzić na ołtarz z taką brodą i czupryną. A teraz znów wyglądam, jakbym miał 18 lat. Poza tym jutro albo pojutrze przyjeżdża dwóch swamich: Kadamba Kanana Maharaja i Hanumat Prasaka Maharaja. Trzeba się jakoś prezentować.

Trochę dziś zelżało napięcie ostatnich dni, ale przyznaję się, że ciągle mam nerwy napięte jak postronki. Marzy mi się jakaś świadoma Kryszny przygoda, coś co by mnie postawiło na nogi. Chyba brakuje mi tutaj nauczania. Pamiętam, że nastrój nauczania dawał mi pewien rodzaj spokoju i w ogóle sensu życia. Jakiś wyższy cel. Teraz w sumie też mam wyższy cel, chcę być świadomy Kryszny, ale jest mi trochę "sucho" i coraz bardziej trzeba się zmagać. Może dlatego pojawiają się problemy? Tak jak ten ostatni z szefostwem? Zmęczony tym jestem.
Chcesz posłuchać bajki na dobranoc, Pavitramji? ;)

Dawno, dawno temu był sobie... a tam - wolę w pierwszej osobie - no więc dawno, dawno temu byłem w sankirtanowej grupie. Mieliśmy kilka garnków, karton z warzywami, mąką i przyprawami, który w każdy weekend uzupełnialiśmy w świątyni, kabinę prysznicową, kilka obrazków na ścianie, parę pudeł z orzeszkami i pełne książek skrzynie, na których spaliśmy, jeśli nie było za zimno i chcieliśmy zaoszczędzić na schronisku.

Mój wódz miał siwe włosy, indiański nos i zawsze jakąś książkę po angielsku, z której czasami nam czytał, jeśli znalazł coś naprawdę pasjonującego.

Rano, po wstaniu i kilku rundach gotowaliśmy pyszne, sankirtanowe kitri i wcinaliśmy go ze świeżym kefirem i ciemnym chlebem z masłem.

Później wykopywałem się na ulicę i przez parę godzin modliłem się intensywnie: "Kryszno, niech weźmie te orzeszki", " Kryszno, niech weźmie tę książkę" "Kryszno, jesteś tu?"

A później wracaliśmy do samochodu i opowiadaliśmy sobie rozrywki, realizacje i czasami też o tym, jak nam ciężko i beznadziejnie, i chyba trzeba będzie zmienić służbę.

A wieczorami w śpiworach, po kilku miłych słowach, powoli i szczęśliwie (albo nieszczęśliwie) zasypialiśmy, a zza okna kołysały nas do snu, co wieczór inne odgłosy; czasami szum drzew, czasami silników i fajnie było wtedy wiedzieć, że jesteśmy w domu, z naszym siwym, indiańskim wodzem.

No to dobranoc, Pavitram.
Madhavendra

No comments:

Post a Comment