Monday 31 May 2010

Listy do Pavitrama - 4



Listy do Pavitrama - 4

26.03.02 NVM

Haribol Pavitram!

Uściski i pokłony! Wszelka chwała Srila Prabhupadzie!

Jak Ci minęła Gaura Purnima? Pojechałeś do Mayapur, tak jak planowałeś, czy też wybrałeś jakieś spokojniejsze i cichsze miejsce na obchody urodzin naszego Pana Czejtanii? Czekam na raport, stary.

Ostatnie pięć miesięcy w ogóle się stąd nie ruszam (oprócz wizyty u dentysty, ale tego nie liczę) i trochę mnie już nosi, ale festiwal był ekstatyczny. Kilka dni przed festiwalem zacząłem się trochę bać, bo nikt nic nie organizował, a kiedy na ista ghosti, dzień przed Gaura Purnima nie przyszła nawet połowa bhaktów, pomyślałem sobie- Boże! Katastrofa!

Pamiętałem, jak w Polsce, żeby zorganizować takie święto potrzebne były tygodnie przygotowań i każdy wiedział, co ma robić, a i tak zawsze coś wyskakiwało w ostatniej chwili. No ale hiszpańscy bhaktowie są bardzo "transcendentalni". Dlatego postanowiłem, że nie mam zamiaru się martwic - mam swoja służbę, którą postaram się zrobić najlepiej, jak umiem, a reszta świata niech się wali, jeśli chce.

Oczywiście nie udało mi się nie martwic i jak zwykle trochę przesadzałem. Podstawowe rzeczy były w końcu zaaranżowane. W dzień festiwalu, na powitaniu Bóstw wszystkim aż dech zaparło. W przenośni i dosłownie - Omkara przy współpracy Sity, Savity i Kalacakry zrobiła z ołtarza prawdziwe dzieło sztuki, a dosłownie, bo dym ze stu chyba kadzideł ( a może z tysiąca?! ) natychmiast wypełnił pokój świątynny i nie było czym oddychać. Ołtarz był ozdobiony a la las Jaranikhanda; wszędzie zwisały liany i gałęzie, pomiędzy którymi stały tygrysy (dzieło Savity) i skakały małpy (dzieło Kalacakry )

Potem był kirtan i tak mi się grało na mrdandze, że jeszcze teraz mam rany i bąble na dłoniach. (nie chwaląc się zrobiłem spory postęp, odkąd widzieliśmy się ostatnio i nie uwierzyłbyś , że to ja gram).

Miałem też służbę w kuchni. Szybko ugotowałem raja-bhoga i postanowiłem dołożyć się do 108 potraw, którymi głównie zajmowała się Savita. Kiedy zacząłem, do końca zostało jeszcze jakieś czterdzieści preparacji. Zrobiłem sabji ze smażonego kalafiora i ziemniaków w jogurcie, koftę w sosie pomidorowym, halawę z marchwi, gulabjameny (po ofiarowaniu, Tulasi je dla mnie wykradła - nektar! ) simplisy, sok owocowy i jeszcze coś, ale już nie pamiętam.
No a potem był kirtan, abhisek i uczta.

Tak mniej więcej przeleciała mi Gaura Purnima. Było trochę mentali, jak zwykle zresztą w duże festiwale i trochę całkiem miłych momentów, jak zwykle. I choć cały dzień byłem zajęty, to kilka razy przeleciało mi przez głowę, co Ty teraz robisz i jak Pan Gauranga obdarza Cię Swoją łaską.
Pomyślałem sobie, jakby to fajnie było choć na pięć minut wyskoczyć do Ciebie (przez mój tunel czasoprzestrzenny) i razem zatańczyć w kirtanie i czuć przez te pięć minut (to jednak za krótko) jak miło znów służyć Krysznie razem.
No niestety nie tym razem.

Trzymaj się, stary, ściskam Cię mocno.

Twój, na zawsze
Madhavendra

No comments:

Post a Comment