Saturday 29 May 2010

11 dni - 11



11 dni - 11
(dziennik modlitwy i zapiski z Woodstocku)

Dzień jedenasty

7:15

Ostatni wysiłek i odpoczynek w domu. Aż do jutra rana, kiedy przyjeżdża do nas Balaji i ruszamy na Węgry, na festiwal WVA. Czuję się wykończony, ale cieszę się na jutrzejszy wyjazd i po nocy w normalnym łóżku, obejrzeniu dobrego filmu, popływaniu w rzece (może), będę jak nowy. Nie wypakuję nawet z plecaka śpiwora i namiotu. Zrobimy tylko przepierkę, z nadzieją, że do jutra wszystko wyschnie. Raczej tak, bo widzę, że zapowiada się słoneczny dzień.

Pływając po powierzchni…

Migawki z Woodstocku:

– wieczór, około dziewiątej, młody, pokorny brahmacarin podchodzi do ludzi i próbuje sprzedać im jakieś CD. Podchodzi też do mnie, ale odruchowo go spławiam, jak każdego akwizytora. Po chwili odwracam się i widzę jak z uśmiechem namawia do kupna CD dwóch pijanych jak bela chłopaków, którzy się z niego śmieją. Uświadamiam sobie: „przecież to nie jest akwizytor”. Rosyjski brahmacarin dorabia sobie wieczorami, po całym dniu służby, może zbiera na Indie, albo na mp3 player, żeby móc słuchać wykładów swojego guru. Czuję się jak dupek. Zawracam i pytam: „Prabhuji, co to w ogóle za CD?” „Taka muzyka z festiwalu, między innymi z pokazu yogi, jak robimy z bratem, może widziałeś?” „Po ile to sprzedajesz?” „Cztery złote” „Cztery złote?” – upewniam się. „No”. Zostawiam mu dychę i życzę szczęścia. Chłopak macha do mnie z uśmiechem i podchodzi do następnej, pijanej grupki.

– leżę w piachu, w dużym namiocie, w PWK, w połowie drzemię, w połowie słucham muzyki, przyglądam się sufitowi. Nagle widzę nad sobą Bhakti Margę Maharaja. Odruchowo próbuję wstać, żeby okazać szacunek, ale maharaja powstrzymuje mnie z uśmiechem. Więc leżę dalej, wygodnie, w zagłębieniu w piasku, przyglądając się, przez wpółprzymknięte powieki, sufitowi namiotu.

– bhajan BB Govindy Maharaja. Cały namiot skacze i wywija. Grupka Niemców w średnim wieku. Dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Trojka z nich jest raczej powściągliwa i sceptyczna, ale jeden z mężczyzn czuje kompletną ekstazę. Wskakuje do kirtanu, skacze, śmieje się, po chwili wraca do swoich towarzyszy, próbuje ich wciągnąć do zabawy, opowiada coś, gestykuluje z entuzjazmem i znów wraca do wirującego tłumu. W pewnym momencie zauważa, wiszący nad sceną transparent z maha-mantrą. Jego uśmiech staje się jeszcze większy i zaczyna tłumaczyć pozostałej trójce, że to jest tekst tej piosenki, po czym utkwiwszy wzrok w maha-mantrze, próbuje śpiewać razem z bhaktami, ciesząc się jak dziecko, że na to wpadł. Jego przyjaciele cały czas wymieniają się znaczącymi spojrzeniami.

No comments:

Post a Comment