Sunday 30 May 2010

Krople 5



Krople
Czytając Krishna Kathamrta Bindu

20.10.08

Miałem małą przerwę w pisaniu. Dopiero ostatnie dwa, trzy dni znowu czuję w sercu jakąś tęsknotę, która inspiruje mnie do szukania Kryszny.
Zastanawiam się, czy nie rozszerzyć zakresu tego dziennika; pisać nie tylko o KKB, ale notować ogólnie z książek, które będę czytał. Np. znowu zabrałem się za „A Poor Man Reads the Bahagavatam” SDG i mogłoby być ciekawie zagłębić się w nią. Zobaczę jak to będzie.

W porządku, co nowego w KKB? Widzę, że są cztery rozdziały.

- Czytanie i słuchanie – cytaty ze Śrila Prabhupada.
- Inicjacja Nama nie stoi na niższej pozycji niż Diksa – z życia Bhaktisiddhanty Maharaja.
- Pług i flet- Gaur Govinda Swami
- Vrindavan jest jak kwiat lotosu – z Prema-vilasa

W pierwszej części KKB, Prabhupada mówi jak ważne jest studiowanie śastr. Żeby spędzić dziennie, przynajmniej godzinę, albo dwie na czytaniu Bhagavad-gity, Bahagavatam, albo Czejtania Caritamrty. Pamiętam jak mieszkałem jeszcze w świątyni, jako brahmacarin i jak ważne wtedy było dla mnie czytanie śastr. To właśnie wtedy udało mi się przeczytać Bahagavatam i Czejtanię. Nie wiem czy znalazłbym w sobie teraz tyle determinacji. Po prostu trzeba było „wyczytać” i nie mówię tego w negatywny sposób. Książki Prabhupada uspakajały mnie. Kontakt z tą niesamowita wiedzą i czystością Prabhupada sprawiał, że znikało uczucie zagubienia i osamotnienia. Pamiętam, jak czasami było tyle roboty, ze nie dało się spędzić z książką więcej niż 10-25 minut wieczorem, w śpiworze, ale nawet to wystarczyło. Proste życie, wzniosłe myślenie.

W drugiej części jest znowu mowa o tym, że jednak nie wystarczą same książki- trzeba jeszcze znaleźć osobę, od której bezpośrednio będziemy mogli się uczyć. Wiem jakie to ważne. Tego mi bardzo brakuje- mądrego Waisznawa, któremu mógłbym zaufać i który prowadziłby mnie osobiście.

Dziś, szwendając się po Internecie trafiłem na stare numery Pada Sevanam i przejrzałem swoje artykuły z 97 i 98 roku. Zanurzyłem się we wspomnieniach i przypomniałem sobie jak silnie wierzyłem w swojego mistrza duchowego i z jakim przekonaniem o nim pisałem. Pewnie było w tym dużo naiwności i nadgorliwości, ale robiłem to w szczery i niewinny sposób. Myślę, że Krysznie się to podobało.

To wszystko przypomniało mi też o Trivikramie Maharaja, o tym jak się nami opiekował w Krakowie i w Irlandii i o tym jak lubiłem słuchać jego prostych wykładów i tańczyć z nim w krtanie. Dlatego zebrałem się w sobie i pierwszy raz chyba od dwóch lat napisałem do niego list. Krótko- że jestem na bieżąco z jego nauczaniem w Orlando, napisałem też parę słów o nas i że myślimy o nim często.

****************

Październikowe popołudnie. Od rana (a może już od wczoraj) siąpi deszcz i wyje wiatr. Dobrze się siedzi w ciepłym pokoju, słuchając bajanów. Fragment o Bhaktisiddhancie Maharaja sprawił, że zacząłem myśleć o tym jak ważne jest święte imię. Jeszcze dziś nie intonowałem, nie miałem sił, żeby zebrać się w garść, ale już jest w porządku. W tym fragmencie wspomnień o Bhaktisiddhancie Maharaja, jest mowa o tym, że Maharaja nie pochwalał wywyższania się wielbicieli z drugą inicjacją, którzy uważali, że są teraz na wyższej pozycji, niż ci, którzy dostali tylko „Nama”. Nama wystarczy do doskonałości. Jeśli jednak w to nie wierzysz, potrzebujesz Diksa, żeby móc wielbić Bóstwa i w ten sposób się oczyścić.

A później…

"- Dlaczego cera Pana Balarama jest biała? – spytał wielbiciel.
- Balarama jest Nityanandą, którego lotosowe stopy są jak kojący i miłosierny blask milionów księżyców. Biały jest kolorem blasku księżycowego, czyli miłosierdzia!"

Wyobrażam sobie jak Gaur Govinda Maharaja triumfalnie wykrzykuje te słowa. Jego ogromne ciemne oczy lśnią radością i ledwie powstrzymuje ekstatyczny śmiech, powtarzając po parę razy jedno słowo, które chce zakodować w głowach swoich uczniów.
Następnie znowu mowa o guru, który pomaga nam uprawiać ziemie naszego serca. Zasadza w nim nasionko służby oddania i uczy nas jak podlewać je intonowaniem świętych imion, a kiedyś, kiedy nasionko to wyrośnie na mocną roślinę, wreszcie przyciągnie nas dźwięk fletu Kryszny.
Karsana-Akarsana. Balarama i Kryszna. Pielęgnowanie i Oczarowanie.

„Vrindavan jak kwiat lotosu”

Vrindavan jest jak kwiat lotosu-
Czasami zamyka się, a wtedy
Dziesięć kilometrów zamienia się w jeden
I tak właśnie Radhika i Kryszna
Mogą przejść z Vrindavan
Do Radha-kund, albo Śyama-kund
W króciutką chwilkę.
Tylko prawdziwi wielbiciele
Mogą to zrozumieć.
Dla innych
Na zawsze pozostanie to zagadką.


No comments:

Post a Comment