Saturday 25 September 2010

Z orzeszkami i Radharani



Szafranowe stronice 26

08.09.1997
W vanie

Znów jestem na sankirtanie. Wziął mnie Viśvarupa. Jest nas czterech – Viśvarupa, Marcin, Wiktor i ja. Jedziemy w stronę Łodzi.
Ostatnie dni w świątyni było spoko. Dużo czytałem, świadomość spokojna, intonowałem więcej niż zwykle. Później przyjechali sankirtanowcy i umysł zaczął mi chodzić. Zdałem sobie sprawę, jakie słabe są fundamenty mojego spokoju. Śyamasundar mi czymś dogryzł, później Madana zwrócił mi uwagę i po wszystkim. Wystarczyło, żebym spadł z „transcendentalnej” platformy.

09.09.1997
Piotrków Trybunalski

Drugi dzień na orzeszkach. Idzie w miarę dobrze, atmosfera w grupie dobra, Marcin ekstatyczny, Wiktor zadaje Viśvarupie szalone pytania, a sam Viśvarupa spokojny i rozprowadza książki ze swoim małym przedszkolem na głowie. Lubię go strasznie. Chyba jedyna osoba, u której nie widzę ego. Ze Śyamasundarem albo Kryszna Namem chyba nie mógłbym jeździć.

Jutro pojawienie się Śrimati Radharani. Viśvambhara opowiadał kiedyś, jak zbliżało się to święto i bardzo się modlił, żeby zrozumieć Radhikę choć odrobinę. I w dzień samego święta, podczas intonowania czuł prawdziwą ekstazę, nawet płakał ze szczęścia.

Nie chcę się o to modlić do Niej, to by było nie fair, jakbym modlił się o przyjemność, ale nie wiem, o co się modlić, co jest ważne. Z jednej strony chciałbym poczuć pełną wiarę w Boga, chciałbym czuć Jego obecność, wpływ na moje życie, ale mam wrażenie, że to nie jest dobra motywacja. Tak naprawdę powinienem się modlić o to, żeby zadowolić Guru. Czy Prabhupada nie modlił się cały czas właśnie o to? A u mnie to pragnienie stępiało ostatnio. Brak mi wiary w mistrza duchowego, nie da się ukryć. Zaczęło się chyba po Janmastami, po tym nieszczęsnym darśanie. Chciałem być docenionym przez guru, a wyszło całkiem na odwrót. I w czasie festiwalu to Śyamasundar dostał od niego girlandę. Co za małostkowy ze mnie człowiek. A na mnie Maharaja patrzył po prostu groźnie. To znaczy w czasie darśanu. Po darśanie, już w ogóle nie patrzył.

Chyba poproszę Radharani o odzyskanie wiary w guru i o jego zadowolenie. I jeszcze, żeby zabrała ode mnie wszystkie złe cechy, które przeszkadzają mi w służeniu.

Niech wzbudzi we mnie uczucie do Madana Mohana. Wiem, że jestem neofitą, nie potrafię medytować o rozrywkach Kryszny z miłością i oddaniem, ale Maharaja dał do zrozumienia, że powinniśmy to zrobić – medytować o formie Madana Mohana i przez to wzbudzi się w nas uczucie.

Sam widzę, że czasami czytając Kryszna Book, kiedy mam spokojny umysł i jest odpowiednia atmosfera, to napradę niesamowicie czyta się opis piękna Kryszny i Jego rozrywek. Sama świadomość, że to Bóg się bawi jest oszałamiająca.

Głupio się czuję, wchodząc na takie tematy, kiedy nie potrafię zapanować nad podstawowymi uwarunkowaniami. Ale po to jest właśnie dziewięć procesów służby oddania. Jednym z nich jest słuchanie. Trzeba się za to wziąć.

1 comment:

  1. pamiętam- to było dobrych naście lat temu - widziałem w Krakowie bhaktę , który opierał się o mur jakiegoś starego kościoła , a na szyi miał uwiązany koszyczek z kokardą pełen opakowań z orzeszkami ...to było w niedzielę , wszystko razem z tą kokardą byłoby bardzo świąteczne gdyby nie bardzo ale to bardzo poniedziałkowa mina tego bhakty...chłopak naprawdę był zdołowany ,walczył ze sobą , swoim umysłem , to było widać .
    Potem spotkałem go w świątyni i widziałem jak inny bhakta go "nauczał " musisz po prostu podporządkować się Krysznie ...po prostu wyjdź na ulicę z orzeszkami i podporządkuj się Krysznie...z perspektywy czasu patrząc wydaje mi się to co nieco szalone ...anyway tak
    mi się to przypomniało w związku z tymi orzeszkami

    ReplyDelete