Saturday 18 September 2010

Pięciu Pandavów



Szafranowe stronice 18

01.08.1997 Kraków

(inicjały zostały zmienione)

No i wróciłem. Uspokoiłem się, a przynajmniej na chwilę. Cieszę się, że tu jestem. To mój dom.
Trivikrama Maharaja wyjechał do Ameryki, nie ma też Viśvambhary, co bardzo mnie smuci. Z tego, co słyszałem zakochał się w M. i dostał kosza. Po tym wyjechał do świątyni w Warszawie.

Na jego miejsce komandorem został Łukasz, ale podobno sobie nie radzi. Mam zostać jego prawą ręką. Zaproponował mi to dziś Vanamali Prabhu. Ucieszył mnie tym zaufaniem. Pytał, co tam na turze, jak się czuję, rozmawialiśmy o moich problemach sprzed wyjazdu na tour. Bardzo go szanuję i lubię, mimo niektórych rzeczy.

Dziś rano dawał wykład o kobietach. Oj ostry, ostry. Przyrównał mataji do robocików z nadajnikami wysyłającymi sygnał „za-o-pie-kuj się mną”, nawet robił dźwięki naśladujące roboty. Wszyscy brahmacarini śmiali się do rozpuku, dobrze, że mataji siedzą tak, że ich nie widać, nie chciałbym widzieć ich min.

A o co dokładnie poszło? Z tego co mówił mi Ananta i później Vanamali, chodzi o mataji Z. Jak się okazuje, nie tylko ja dostałem się pod wpływ jej uroku. Vanamali powiedział, że zgłosiło się do niego, jak to określił „pięciu Pandavów”, którzy chcieli zmienić aśram. Ostatecznie zrobił się jakiś romans, schadzki, aż ostatecznie jej małżeństwo zostało zaaranżowane. Nie mam pojęcia z kim, ale odetchnąłem z ulgą.

Jeśli chodzi o atmosferę w świątyni, średnia. Bhaktowie podzielili się na dwie grupy – brahmacarini i bhaktowie z piekarni. Bhaktowie z piekarni nie mają za bardzo świątynnego klimatu, ciągle krytykują, kiedy się podchodzi, to milkną, nie chcą, żeby się słyszało ich rozmowy. Trzymam się sam, na uboczu, większość brahmacarinów wyjeżdża i tak na wędrowny sankirtan, a ja już przestałem być częścią grupy. Czytam śastry, będę pomagał w kuchni, zobaczymy.

A za trzy tygodnie wraca Maharaja. Wszystko wróci do normy.

No comments:

Post a Comment