Saturday 25 September 2010

Czy Kryszna tęskni?



Hiszpańskie zacisze 4

29.12.2001
Nueva Vraja Mandala

Nie mam dziś dobrej świadomości. Nie mogę intonować z serca, tak jak bym chciał. Dziś prowadziłem kirtan na mangala-arati, ale nie udało mi się wejść do środka, a moje rundy, szkoda gadać.
Nie piszę o tym, żeby biadolić, ale żeby zmobilizować się do wysiłku. Wiem, że łaska Kryszny nie zależy od naszego wysiłku, objawia się ze swojej własnej woli. Z drugiej strony, kiedy Kryszna widzi, że się staram, będzie bardziej zainspirowany, żeby zrobić coś od siebie, nie?

Lubię ten obrazek. Kryszna siedzi na poduszce z liści, a chłopcy pasterze o filigranowych, skośnookich twarzach… Jeden biegnie z kiścią bananów, inny niesie naręcze różnych owoców, a jeden trzyma nawet cielaczka. Drzewo chyba wiśniowe. Pamietam, kiedy pierwszy raz zobaczyłem te książkę. W Irlandii, w 98, kiedy założyliśmy ośrodek w Cork. Ananta Śesza tłumaczył ją wtedy na polski. Było coś miłego i dodającego otuchy w tym jego codziennym siedzeniu nad tłumaczeniem, pomimo wszystkich burz i problemów. Spokojny, zrównoważony wielbiciel. Lubiłem go.

Obrazki z „Light of the Bhagavatam” przypominają mi w klimacie „Małego Księcia”. Tylko, że Kryszna jest inny. Mały Książę był naiwny, dobry, prosty, jego siłą była jego bezradność. Kryszna jest potężny, samowystarczalny. jest w końcu Bogiem.

Ciekawe, czy Kryszna tęskni? Chyba tak. Wszystkie uczucia są też w nim, więc skoro my tęsknimy… Nie potrafię jednak tego zrozumieć. Na poziomie intelektualnym, w porządku – czytałem, że Kryszna czuje rozłąkę ze Śrimati Radharani, i tęskni też za nami. Jak przywitał Gop Kumara? Jakby naprawdę Mu go brakowało. Tylko nie potrafię tego poczuć. Kryszna jest Bogiem. To przeważa.

Czytałem wczoraj „Śiksamrtę”. Prabhupada pisze, że jeśli będziemy przestrzegać zasad bhakti yogi, osiągniemy Vaikunthę, ale żeby Kryszna przyjął nas na Goloce Vrindavan, musimy rozwinąć czystą miłość do Niego.

Jak mam Cię pokochać, Kryszno? Jak zrozumieć, że Bóg może kochać, czy tęsknić? Daj mi choć kroplę zrozumienia tej tajemnicy. Po prostu tego nie czuję.

A co na zewnątrz? Jest dobrze. Gotujemy z Tulasi, czasami sam. Tulasi robi girlandy, zmywa, chodzimy na spacery, czasami siadamy w pizzerii i rozmawiamy z ludźmi, albo oglądamy bajki z dzieciakami. Jedyny telewizor na farmie. Czuję, że wszedłem w spokojny rytm.

Na dole, przy drodze mieszkają ludzie z Undropu, Tirtha, Laksmana, przyjaźni, fajni ludzie, szkoda, że nie są więcej czasu na farmie, ale dużo podróżują. Kiedy jednak przyjeżdżają, zbiera się u nich cała śmietanka farmowa:).

Zaprzyjaźniam się też z Rukminim. Superanckie poczucie humoru, szkoda, że niedługo wyjeżdża do Indii. Opowiada o Kolumbii, uciekł stamtąd, żeby nie iść do wojska, przez jakiś czas był dealerem w Bogocie (nie dealerem samochodów), a później został bhaktą i korzystając z podwójnego obywatelstwa uciekł z Płd Ameryki. Mieszkał trochę w Danii, trochę w Hiszpanii. Mieszkał też w Indiach.


Rukmini Ramana


Tulasi


No comments:

Post a Comment