Tuesday 5 February 2013

Na sankirtanie z Kryszna Namem


Szafranowe stronice 57

16.04.1998 Ostrowiec

     Jestem na sankirtanie z Kryszna Namem. Wczoraj dotarliśmy tutaj, do Rasanandy i Adi Keśavy. Niesamowici bhaktowie. Inni, niż wszyscy. Mają taki specyficzny nastrój, trochę dziwny, jakby z jakiejś bajki. Rasananda – czarodziej, elf, i jego towarzysz, krasnolud, czy hobbit. To brzmi zabawnie, ale Rasananda ma naprawdę w sobie coś takiego, co wydaje się zmieniać rzeczywistość. Wczoraj wieczorem, po małej uczcie, jaką nam z Adim sprawili, nie wiedziałem, czy śnię, jawa mieszała mi się z marzeniami. Kompletny odlot. Później, kiedy się już kładliśmy, zaczęliśmy gadać o regresingu. Poprosiłem, żeby pomógł mi przypomnieć sobie poprzednie życia. Wiedziałem, że próbował tego, że dałby rady. Poczułem ogromną ciekawość. Nie zgodził się jednak. Powiedział, że nie byłoby to dla mnie dobre, mogłyby pojawić się komplikacje, a poza tym guru maharaja byłby z niego niezadowolony, gdyby dowiedział się, że w ośrodku nauczania, zamiast nauczać, bhaktowie bawią się w ezoterykę. Trudno. Z dawniejszych czasów mam doświadczenia z eksterioryzacją, spotykałem istoty z innych światów, widziałem fragmenty poprzednich żyć, teraz jednak miałem okazję dostrzec całość i strasznie się napaliłem. No ale nie wyszło. Rasanada dał twarde „nie”.

17.04.1998 Starachowice

     Dziś wracamy do Krakowa. To był cudowny tydzień. Cierpienie, jak nie wiadomo co, ale jednak cudowny. Znów miałem okazję widzieć, jak Kryszna pomaga mi, pokazuje tyle rzeczy. Trudno ubrać wszystko w słowa, podsumować to, czego się nauczyłem. Wiem, że zrobiłem trochę postępu duchowego. Nie tylko na samym sankirtanie, ale też u Rasanandy. To była dobra lekcja. Zobaczyłem w sobie silne pragnienie mistycznych przeżyć, mocy. Przez chwile odwróciłem się od guru i Kryszny. Później zajarzyłem i pomodliłem się do Bóstw o ochronę przed moimi własnymi, ukrytymi pragnieniami. Dziś na sankirtanie było super. Prosta służba, modlitwa, czułem się prostym bhaktą. Postrzegam te momenty zachwiania, jako ostrzeżenie. Że ciągle mam w sobie tyle niechcianych rzeczy. 
     Rasananda powiedział dziś rano coś fajnego. Że nie doceniamy naszego procesu, próbujemy go udoskonalić, zmienić, a tak naprawdę to tylko nasze brudy w sercu.
     Kiedy jechaliśmy z Kryszna Namem samochodem do świątyni śpiewaliśmy pieśni Vaisnava. Śmialiśmy się do siebie jak dzieci. Kryszna Nama powiedział wtedy, że lubi mnie takim. Też siebie takim lubię.

No comments:

Post a Comment