Saturday 2 February 2013

Mistyczne sny


Szafranowe stronice 48

08.02.1998 Kraków

     Przyspałem sobie trochę przed programem niedzielnym i śnił mi się guru maharaja. Pamiętam, że sporo się działo w tym śnie, ale najbardziej utkwiły mi dwie sytuacje.
     W jednej służyłem guru maharajowi. Czekałem pod drzwiami, wiedząc, że będzie coś ode mnie zaraz chciał. Nie myliłem się, w pewnym momencie usłyszałem, że mnie woła. Pełen entuzjazmu i rajo guny (jak zwykle) wbiegłem do jego pokoju. Okazało się, że jest pusty. Zaniemówiłem. Nie wiedziałem o co chodzi, bałem się, że coś skwaszę, ale równocześnie czułem ten szczególny mistyczno-odświętny nastrój, jak zawsze mam w snach z nim.
     Znów usłyszałem swoje imię. Tym razem jednak nie było to surowe wezwanie, ale raczej lekko drwiące (w pozytywny sposób), zabawowe przekomarzanie, odbijające się szeptanym echem od ścian. Zajarzyłem, że to taka duchowa zabawa w chowanego. Serce zalał mi duchowy nektar. Poczułem, że guru maharaja w ten sposób, bawiąc się ze mną jak z dzieckiem, chce mi pomóc wydostać się z mentalnych problemów (a trochę ich mam). To był odlot. Biegałem po całej swiątyni, po wszystkich zakamarkach, a guru maharaja wołał: Marcin… Marcin… Marcin…
     Druga scena była taka: siedziałem w pokoju Gadotkaczy. Nagle olśniło mnie – lekarstwem na moje problemy jest nawiązanie medialnego połączenia z guru maharajem. Zacząłem się na nim koncentrować i już prawie mi się udało, ale obudził mnie Kasi Miśra (coś około 13:10).

No comments:

Post a Comment