Wednesday 6 February 2013

Nieprzystosowany


Szafranowe stronice 58

11.05.1998 Tomaszów Mazowiecki

     W sobotę i niedzielę byliśmy na festiwalu w Warszawie (Nrsmha Caturdasi). Był Trivikrama Maharaja i wielu wspaniałych bhaktów. Niestety nie udało mi się wejść w nastrój oddania, zmarnowałem te dni. Może to wiosna mąci mi w głowie? Przez cały czas byłem pod wpływem sił natury materialnej i pomimo wszelkich wysiłków nie udało mi się wybić. Szkoda. Działało to w dwie strony. Przyciągałem tylko bhaktów, którzy byli w podobnej kabale. Odnosiliśmy się do siebie jak kumple w karmitowie, nie było w tym nic ze słodyczy Vaisnava. Rzucaliśmy cwane teksty, krytykowaliśmy, nabijaliśmy się. 
     W którymś momencie Artur przyznał się, że słyszał jak bhaktowie (Kryszna Nama i Śyamsaundar) skarżyli się na mnie. Że jestem nieprzystosowany, buntowniczy, że nie nadaję się do bycia brahmacarinem. Do tego guru maharaja nie zwrócił na mnie uwagi, jakbym nie istniał. Z tego wszystkiego byłem jeszcze mnie zainspirowany i w ogóle wszystko mi wisiało. Spotkałem Agnieszkę, tą wysoką blondynkę, bardzo wesołą, zabawną. Zaraz w sobotę, gdy przyjechaliśmy, weszła do świątyni i gdy mnie zobaczyła, okazała wyraźną radość ze spotkania. Uśmiechnęła się tak jakoś poufale, ale nie podeszła. Myślałem kilka razy o niej. Parę razy wpadło mi do głowy, że jeśli chciałbym się ożenić, to może z nią. Jej uroda nie jest w moim guście, ale lubię jej wesołość, prostotę i szczerość. W sobotę próbowałem jej unikać, ale w niedzielę byłem już na tyle sfrustrowany, że nie chciało mi się już walczyć. Sytuacja wyglądała tak: spojrzała na mnie, wyszła ze swiątyni i stanęła wyczekująco. Wiedziałem, że czeka na mnie. Z jednej strony chciałem z nią pogadać, przydałaby się jakaś przyjazna dusza, ale z drugiej… Ciągle niezdecydowany zacząłem zmierzać w jej stronę i już miałem ją wyminąć, kiedy ona zapytała, gdzie teraz mieszkam, czy dostanę inicjację, itp. Rozmawialiśmy przez chwilę i wtedy ze świątyni wyszedł guru maharaja i nas zobaczył. Nieźle. Widziałem, że zatrzymał na nas wzrok i zmarszczył czoło.
     Tak więc te dwa dni nie były dobre. Odżyłem dopiero dziś w czasie wykładu. W sumie to nawet nie podczas samego wykładu, ale wtedy, gdy narzeczona Viśvambary zaczęła opowiadać o darśanie u Trivikrama Maharaja. Bardzo pięknie przedstawiła słowa maharaja: powinniśmy wyciszyć umysł i starać się wydobywać na zewnątrz to, co w sercu. Kiedy Kryszna widzi, że chcemy do Niego wrócić, to traktuje nas jak rolnik ziarno z plewami – bierze na dłoń i dmucha, przesiewając plewy, aż zostaje samo ziarno. Oczyszcza nas ze złych rzeczy i bierze tylko to, co w nas najlepsze. 
     Dzięki tym słowom znów uwierzyłem we własne siły. Ciągle jest mi ciężko, ale wierzę, że coś się zmieni. Haribol!

No comments:

Post a Comment