Tuesday 5 February 2013

Trzech panów w vanie, nie licząc Kryszny


Szafranowe stronice 53

17.03.1998 Tarnów

     Jestem na sankirtanie w grupie z Arturem i Viśvarupą. Mieszkamy w fiacie ducato. Trochę ciasno, jakby nie było, ducato to nie karawan, ale nie przeszkadza mi. Jak na razie zapowiada się w porządku. Dziś wyszedłem na orzeszki, i choć wczoraj strasznie się zmagałem, to dzisiaj zacząłem modlić się intensywnie do Kryszny i to pomogło – zrelaksowałem się i prasadam rozchodziło się jak burza. Chciałbym, żeby smak do tej służby był ze mną zawsze.
     Co działo się ostatnio? Całą Gaura Purnimę i później kilka dni w Krakowie byłem osobistym sługą Trivikrama Maharaja. Bardzo mocno, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, czułem jego opiekę. Tak jakby coraz mocniej zaczynał mnie dostrzegać. Codziennie, gdy w czasie guru-pujy składam pokłon Śrila Prabhupadzie, proszę o służbę dla guru maharaja, oddanie i pełną wiarę w niego. O to samo prosiłem w Warszawie Gaura Nitai, w czasie abhiseku. Podobno takie prośby zawsze się spełniają. 
     Czasami widzę, że mam przebłyski takich prawdziwych pragnień i uczuć. Na przykład w niedzielę maharaja dawał wykład dla gości. Wykład bardzo prosty i dobitny, ale prawdziwy nektar zaczął się lać, kiedy nadszedł czas pytań. Najpierw mataji Ewa zapytała, że jak to jest – słyszała, że powinno się w czasie intonowania mieć nastrój dziecka płaczącego za matką, ale jej niekiedy nie chce się płakać, ale śmiać. Maharaja odpowiedział, że intonowanie wyzwala duchowe emocje. Więc jeśli chcesz płakać, płacz, jeśli chcesz się śmiać, to śmiej się, a jeżeli chcesz tańczyć, to tańcz. Kiedy maharaja to mówił, czułem jak rosło mi serce, jak wypełniło się czymś niesamowicie słodkim. Tak jakbym miał błysk zrozumienia, czym naprawdę jest życie duchowe. Zupełna wolność. Czułem też mocno, jakie mam szczęście, móc słuchać i służyć takiemu Vaisnavie.
     Później mataji spytała, czy łatwiej jest w momencie śmierci myśleć o Krysznie, czy o guru. Maharaja ze zdecydowaniem odpowiedział, że o guru. Wtedy Ewa spytała, czy myślenie o guru jest tak samo potężne, jak myślenie o Krysznie i ma ten sam skutek. Maharaja odpowiedział, że tak. Guru pomaga nam na duchowej platformie. W trakcie naszego życia poprzez nauki i polecenia, a w chwili śmierci, jeśli o nim myślimy, jest z nami, bez względu na materialną odległość i może nas zaprowadzić do Kryszny.
     A wcześniej w sobotę słuchałem jego wykłądu z Vyasa-pujy z 1996, gdzie powiedział mocną rzecz: choć w momencie śmierci zdarzy nam się zapomnieć o Krysznie, możemy być pewni, że On nie zapomni o nas.

19.03.1998 Stalowa Wola

     Dziś nie rozprowadzałem. Chwyciła mnie grypa i cały dzień spędziłem w samochodzie, śpiąc, słuchając wykładów i czytając. Czułem się paskudnie, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Dopiero po wykładzie Harikeśy Swamiego zrobiło mi się lepiej. Śri Visnupada opowiadał, jak kiedyś pełnił służbę w Los Angeles. Było ciężko i beznadziejnie. Gorzej już być nie mogło. Wtedy postanowił, że choć wszystko jest do niczego, to chociaż jego rundy będą pierwszej klasy. No więc codziennie zaczął koncentrować się na rundach. Minęło kilka dni, kiedy nagle zjawił się z biletem lotniczym jego autorytet świątynny. Powiedział, że Śrila Prabhupada wzywa go na Hawaje. Harikeśa Swami zakończył puentą, że takie rzeczy się zdarzają. Dodał jeszcze, że nie powinniśmy myśleć, że cierpienia, których doświadczamy są bezcelowe. To osobista lekcja od Kryszny, którą musimy przejść.
     Pocieszyło mnie to, bo czasami zapominam, że Kryszna kontroluje wszystko. Przestaję wtedy wierzyć w Jego opiekę i zaczyna mi się wydawać, że moje cierpienia to tylko moja karma, spowodowana moimi materialnymi uwarunkowaniami, i nie ma to wszystko żadnego głębszego sensu. Ciągle jednak powraca nadzieja, że Kryszna Hari zmieni coś w moim sercu, w moim życiu i sprawi, że zabarwi się ono wszystkimi kolorami tęczy. Boję się, żeby nie zgubić się, nie zginąć, jak ci grihastowie, którzy martwią się tylko utrzymaniem, kalkulują, są realistami, i w ten sposób przestają polegać na Krysznie. To trochę tak, jakby przegrać. Chroń mnie Kryszno przed tym.

20.03.1998 Stalowa Wola

     Wrzuciłem na luz. Zawsze, gdy frustracja dochodzi do określonego poziomu, następuje „zelżenie”. Nie mam na myśli rezygnacji, ale po prostu osiągnięcie punktu krytycznego, z którego można się wreszcie wybić. Przestaję się miotać, próbować kontrolować sytuację, poddaję się. Widzę, że własnymi siłami nie pokonam swoich uwarunkowań, nie zniszczę karmy. Mogę tylko płynąć z prądem i czekać na Krysznę.
     Dziś byłem świadkiem, jak Viśvarupa przytulił Artura i coś do niego ciepło powiedział. Zrobiło mi się smutno. Ciężko mi, bo widzę, że Viśvarupa traktuje mnie z szacunkiem, ale trochę oficjalnie, formalnie, podczas gdy są osoby, dla których jest przyjacielski i uczuciowy. No ale zdaję sobie sprawę, że nie jestem kimś, kogo da się tak spontanicznie lubić (jak na przykład Artura). Nie ma co mieć komuś za złe. Poza tym fakt – mam materialne cechy, które mogą nie być za ładne, ale tak naprawdę jestem czystą jivą, dasanudasa. Kryszna, Pan Czejtania, guru maharaja, oni to widzą. Wierzę, że z czasem moja prawdziwa, duchowa natura odkryje się, i będę mógł lepiej współgrać z bhaktami. Chcę służyć, chcę robić postęp duchowy i jak na razie to pragnienie jest silniejsze od zadawalania zmysłów. Mam nadzieję, że to się nie zmieni. 
     A tak na marginesie, to po tym wczorajszym wykładzie Śri Visnupada, zacząłem wierzyć, że Kryszna coś dla mnie szykuje. Przygody, podróże i niespodzianki. Hari!

No comments:

Post a Comment