Monday 10 December 2012

Przeprowadzka z Podedworza na Wyżynną cz.2

 Szafranowe stronice 36

30.10.1997 Kraków

     Przeprowadzka trwa już ponad tydzień. Nie pisałem, bo szczerze mówiąc nie miałem ani czasu, ani energii. Ostatnie kilka dni jestem już na granicy wypalenia. Wieczorem wracamy ze służby i jestem tak zmęczony, że nie daję rady nawet czytać. Padam w śpiwór i zasypiam jak kamień. Od pięciu dni nie miałem w ręce książki Śrila Prabhupada. Do tego wszystkiego pracowałem pod Vanamalim Prabhu, a on potrafi dać w kość. Wczoraj myślałem, że już po mnie. Nie mogłem mantrować, a później tak jakoś się stało, że wszyscy mnie czyścili i docinali. Viśvarupa, Ananta, Waldi, Vanamali – wszyscy coś do mnie mieli. Myślałem, że się popłaczę.
     Wróciliśmy późno, bo około siódmej wieczorem. Wypiłem gorące mleko, zjadłem purisa i po przeczytaniu jakichś dwóch zdań głowa opadła mi na poduszkę. Przyśnił mi się guru maharaja. Siedzieliśmy w jakiejś dużej Sali. Trivikrama Maharaja siedział przede mną, tak że widziałem tylko tył jego głowy. W tym śnie byłem tak samo wypalony, jak na jawie. Guru maharaja poczuł to ode mnie. Odwrócił się i uśmiechnął się w taki sposób – trochę nabijający się, ale tak pozytywnie, ojcowsko, przyjacielsko. Później spoważniał i wysłał mi spojrzenie podtrzymujące na duchu, jakby mnie pocieszał i mówił, żebym wytrzymał. Obudziłem się.
     Poranek po tym śnie nie był jakiś spektakularny, ciągle czułem się wypalony, ale później, przy rozdziale służby coś się zmieniło. Miałem znowu być pod Vanamalim, ale okazało się, że Waldi nie jedzie z grupą Viśvarupy, bo musi pomagać Anancie przy gotowaniu. W zastępstwie pojechałem ja. Z Viśvarupą jest spokojnie. Wreszcie trochę wyczytałem, miałem czas na posłuchanie wykładu guru maharaja i już czuję się dobrze.
     Słyszałem kiedyś, że jeśli śni się guru, to jest to jego łaska. Jestem więc wdzięczny. Pomógł mi ten sen odnaleźć się, nabrać sił.
     Czasami mam wrażenie, że nie czuję nic do guru maharaja, a czasami to nawet, wbrew własnej woli krytykuję go w myślach, ale czasami, jak teraz, to czuję właśnie wdzięczność i przywiązanie. Zawsze rano modlę się do Nitai Gaura Nataraja o miłość i oddanie dla guru maharaja.

03.11.1997 Kraków

     Narzekania ciąg dalszy. Ten dziennik jest litanią skarg i mentali. Mam dosyć. Ostatnie dwa dni spędzone na cmentarzu (Wszystkich Świętych). Od rana do wieczora sprzedając orzechy i kadzidełka, walcząc ze strażnikami miejskimi, którzy co chwila nas wyrzucali. Dziś myślałem, że odpocznę, ale Vanamali Prabhu zwinął mnie i garstkę brahmacarinów, żeby dkończyć przeprowadzkę. Trwało to może z pięć godzin. Paskudnie sę czułem. Nic mi się nie chciało. Nie chodzi tylko o doła, ale po prostu nie wyrabiam już fizycznie. Przecież to już tyle dni ciężkiej harówki od rana do wieczora.
     Później był kirtan, okrążanie wzgórza Govardhana. Dół przeszedł na chwilę. Kirtany w tym nowym miejscu są wspaniałe. A później wszystko wróciło.
     Myślę, że Viśvarupa coś do mnie ma. Z jednej strony to głupie myśleć w ten sposób o starszym, zaawansowanym wielbicielu, wiem. Ale widzę, jak zachowuje się w stosunku do mnie. Naśmiewa się, docina, a kilka razy zauważyłem, że patrzy na mnie z niechęcią. Głupio się z tym czuję, niezręcznie, nie wiem za bardzo, co mogę zrobić. Jestem na takim etapie, na jakim jestem, nie zmienię tego na siłę.
     Nie chodzi zresztą tylko o Viśvarupę. Ostatnio coś ciężko mi z bhaktami. Z mojej strony lubię ich, cenię, ale mam wrażenie, że są dla mnie ciężcy. Czasami było wspaniale, wymiany, harmonia, a czasami jest właśnie tak, jak teraz – jakaś niechęć, niedopowiedzenia, urazy. Może to test od Kryszny? Czego mam się nauczyć?
     To był ciężki okres z tą przeprowadzką. Może pojadę do domu? Odpocznę, poczytam, pomantruję na spokojnie i zainspiruję się do towarzystwa bhaktów.

1 comment:

  1. pojade do domu odpoczac od bhaktow i zainsirowac sie do towarzystwa bhakltow;) _ -dobre:)

    ReplyDelete