Saturday 8 December 2012

Przeprowadzka z Podedworza na Wyżynną cz.1


Szafranowe stronice 35

22.10.1997 Kraków

     Jesteśmy – cała świątynia – w trakcie przeprowadzki do nowego miejsca. Koniec ery Podedworza, czas na erę Wyżynnej. Ciekawe, co czeka mnie w nowym miejscu. W sumie nowa świątynia jest niedaleko, może z dwadzieścia minut spaceru od Podedworza.
     Nie wyjechaliśmy na sankirtan. Czeka nas dużo pracy przy przeprowadzce. Następnym razem wyjeżdżam chyba z Viśvarupą i Mucukundą. Jeszcze nie byłem z Mucukundą. Podobno u niego w grupie jest najlepsze jedzenie – kupuje nawet oliwki i ser żółty. Mmm…
     Kilka dni temu miałem fajne przeżycie. Zaczęło się tak, że dopadł mnie poranny mental. Jakoś przeżyłem mangala-arati, japa, dotrwałem nawet do powitania Bóstw, ale stwierdziłem, że zostanę tylko do pujy dla Śrila Prabhupada, no i się urwę, schowam do jakiegoś kąta i skończę rundy. Kryszna-nam prowadził kirtan. Już miałem czmychnąć, ale stwierdziłem, że zostanę odrobinę dłużej. Pomyślałem, że powinienem się przełamać i zostać na kirtanie, chociaż go nie czułem. W końcu harinama-sankirtana to proces duchowy dla tego wieku, więc czemu by nie zostać? I zostałem. Z momentu na moment schodziła ze mnie ciemna chmura i zacząłem czuć radość. W końcu została nas czwórka – Kryszna-nam, Marcin, Waldi i ja. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy i było tak fajnie, że zaczęliśmy się śmiać, żartować do siebie, wygłupiać się. Po prostu jakaś taka przyjaźń, duchowa harmonia.
     Po kirtanie Grzegorz zagrał Damodarastakę (ten to śpiewa pięknie!). Kiedy otwierałem śpiewnik, otworzył się na obrazku przedstawiającym Krysznę i gopi, kąpiących się w Yamunie. I jakoś tak się stało, że wciągnął mnie ten obrazek mocno, jakby to było jakieś duchowe zdjęcie, a nie rysunek. Nie mogłem oderwać oczu. Poczułem, że to okno do świata duchowego i Kryszna naprawdę tam jest, dokładnie w tym momencie. Pluska się w wodzie ze swoimi ukochanymi, słychać śmiech, świeci księżyc, czuć zapach kwiatów i tataraku.
     Myślę, że Kryszna chciał mi pokazać, że pomimo okrywających nas materialnych cech, oporów, powinniśmy za wszelką cenę kontynuować, choćby wydawało nam się to zupełnie bez sensu, i w końcu wyłamiemy się poza ograniczenia materialnego umysłu. I już zawsze będziemy tam, z Kryszną. Warto było zostać na tym kirtanie.

23.10.1997 Kraków

     Świadomość Kryszny jest najcudowniejszą rzeczą, jaka mi się przydarzyła. Przez ten rok (przyłączyłem się we wrześniu, 1996) przeżyłem więcej, niż przez całe swoje życie. Takich ludzi, jakich spotkałem tutaj, nigdzie nie ma na świecie. Śaśabinbdu, Viśvarupa, Auttareya, Madana, Martanda, Kryszna-nam, Śyamasundar, Mucukunda, Marcin… Jestem wdzięczny, że mogę z nimi tu być.
     Auttareya Prabhu powiedział kiedyś, że jego życie było szare, ale odkąd dodał do niego Krysznę, to przeżył takie przygody, że w życiu nikt by mu nie uwierzył. Ja może i nie miałem jeszcze tylu przygód, ale to co już z bhaktami przeżyłem – te emocje, a nawet zmagania – to coś mistycznego. Mistycznego w tym sensie, że poza karmą. Jakbym „wybił” się z karmy i teraz prowadzę życie poza karmą, ucząc się życia dla Kryszny i Vaisnavów.
     Poczucie spokoju i bezpieczeństwa w kontakcie z wiedzą, którą dał nam Śrila Prabhupada dodaje otuchy. Do tego dochodzi nektar towarzystwa bhaktów.
     Gdy dzisiaj wszyscy razem przenosiliśmy książki do nowej świątyni, zrobiło się bardzo rodzinnie, przyjaźnie. Każdy z bhaktów lśnił swoją osobowością, indywidualnością, aż chciało się spijać ich cechy, żarty, ciągłe nawiązania do Kryszny. Może i są jakieś błędy, jakieś wady, ale to tylko małe pozostałości materii, spod których coraz jaśniej przebija się dusza. Z towarzystwem bhaktów nie może się równać nic w tym materialnym świecie. Nikt nie jest taki jak Vaisnava.
     Naszły mnie też refleksje o sankirtanie i w ogóle o służbie oddania. Szukam smaku, emocji, doświadczeń. Zazdroszczę Auttareyi jego przygód, ale przecież, gdy całkowicie zaangażuję się w nauczanie i służbę dla mistrza duchowego, to wszystko może się wydarzyć, ale to dosłownie wszystko. Przecież ograniczenia istnieją tylko w królestwie karmy. Czyli poza karmą nie ma żadnych granic. Jedyną granicą jest stopień naszego oddania. Wystarczy przestać być krpana – skąpcem, a stac się dasa - sługą. Nie będzie wtedy potrzebne ubieganie się o spełnienie marzeń, pragnień. Kryszna jest Bhagavanem – tym, który posiada pełnię sześciu bogactw. Jaki ma więc sens ubieganie się oddzielnie o cokolwiek, skoro On ma wszystko, może nam więc wszystko dać?
     Czasami niełatwo jest stosować to w praktyce. Wchodzi ignor, pożądanie, strach i inne rzeczy, ale dzięki kroplom nektaru spływającym poprzez mistrza duchowego i bhaktów, możemy wierzyć, że stan spokoju, oddania, szczęścia i entuzjazmu może trwać zawsze. Myślę, że warunkiem są trzy rzeczy – silne pragnienie, łaska Guru i towarzystwo Vaisnavów. Dlatego zawsze rano modlę się o służbę dla bhaktów, wiarę i oddanie dla guru maharaja, i o to, żebym mógł rozprowadzać książki. Gdy Kryszna da mi to wszystko, moje życie będzie doskonałe. I wtedy, jakby przypadkiem, te wszystkie rzeczy – upragnione przygody, podróże, przyjaźnie, doświadczenia – wszystko to przyjdzie samo. Ale wtedy nie będę już chciał czerpać z tego przyjemności, rozumiejąc, że jestem tylko sługą. Ten duchowy proces to taka łaska, Kryszno.
     Dziś na wykładzie guru maharaja powiedział, że aby pokochać Krysznę, trzeba zrozumieć, że jest On osobą.

No comments:

Post a Comment