Friday 4 June 2010

Tymczasowość



Szafranowe stronice - 2

Dalszy ciąg dziennika brahmacarińskiego. Właśnie skończył się bhakta program. Ludzie się rozjeżdżają, rozsypuje się krótkotrwała społeczność pod opieką Dristhy Prabhu, który wyjeżdża do Indii. Trivikrama Maharaja również w Indiach.

16.02.1997, Kraków, świątynia na Podedworzu.

Świadomość Kryszny to podróż. Idziesz, idziesz, spotykasz kogoś, chwilę idziecie razem, a później wasze drogi się rozchodzą, może nawet na zawsze. I tak bez końca. Wszyscy ludzie tak żyją, ale większość buduje wokół siebie iluzję stałości, związków rodzinnych, przyjaźni.

Tutaj, wśród bhaktów spojrzenie na świat jest trochę inne. Każdy w jakimś stopniu zrozumiał tymczasowość świata i po pewnym czasie uczy się nie mazgaić, kiedy zmienia się sceneria, czy towarzysze podróży.

Właśnie zakończył się bhakta program. Wczoraj dostaliśmy dyplomy i po raz ostatni spotkaliśmy się w naszym stałym gronie. Dziś większość porozjeżdżała się gdzieś – do innych świątyń, domów, ośrodków. Szkoda mi, że na dobre rozmijamy się z Arturem i Józkiem, z którymi wspólnie zaczynaliśmy życie duchowe u Dwaraki, w Bytomiu. Pomimo różnych kwasów byliśmy paczką. Nie chcieli jednak zostać w świątyni. Ja też niby miałem być tylko na bhakta programie i później wrócić do Dwaraki pomagać mu w ośrodku, ale teraz świątynia to mój dom, szeroki świat. Nie potrafiłbym już wrócić do starego życia. Dusiłbym się tam. Tu są Bóstwa, Guru Maharaja, brahmacarini, wszystko.

Dziś odjechał też Drstha Prabhu. Już mi go brakuje. Przez ostatni miesiąc zdążyłem się przywiązać do jego towarzystwa. Zawsze można było zwrócić się do niego z problemem, zawsze wysłuchał, pomógł, doradził i nie traktował człowieka z góry, nigdy. Jego pogoda ducha i spokój dawały mi wielką radość. Brakuje mi takich ludzi. Inni bhaktowie też tacy pewnie są, ale nie potrafię się porozumieć tak dobrze, jak z Dristhą. To pierwsza osoba, do której przywiązałem się w ruchu świadomości Kryszny. Szkoda, że wyjechał. Za kilka dni jedzie do Indii, a potem pewnie tutaj nie przyjedzie. Niektórzy nie umilali mu pobytu. Camasa ciągle coś do niego miał.

Wczoraj, wiedząc, że wyjeżdża zwróciłem się do niego z pewnym problemem. Nie czułem, żeby ktoś inny mógł mi pomóc. Chodziło o tę mataji. Dristha leżał na łóżku, ja rozłożyłem się na dywanie i po trochu, jąkając się, powiedziałem co leży mi na sercu. Dristha popatrzył poważnie i ani mnie nie ochrzanił, ani nie wyśmiał. Odetchnąłem z ulgą. Poradził, żebym ruszył na wędrowny sankirtan, to szybko zapomnę. Rozmawialiśmy chyba z godzinę, opowiadał o sankirtanie i o przywiązankach, które mamy zaszczepione w sercu od milionów lat, nie jest się więc łatwo ich pozbyć. Dlatego nie powinniśmy się pogrążać, obwiniać za bardzo, ale próbować służyć i nauczać, to serce się oczyści. Jego słowa i pokrzepiający uśmiech pomogły. Zrobiło mi się lżej na sercu.

Maharaja nadal w Indiach. Nie wiem dlaczego, ale nie rozmyślam o nim za często. Głupio mi. Myślałem, że będę tęsknił, a nie czuję nic. Może to przez ten dystans, który jednak czułem cały czas? On jest tak daleko ode mnie, wysoko, niedostępnie, a ja? Kim jestem? Początkowe przywiązanie przerodziło się w odległy szacunek. Szkoda. Sam nie wiem, co jest grane. Nie narzekam, nie zamieniłbym tego życia na żadne inne – tu jestem wolny, życie jest przygodą, po raz pierwszy od milionów żyć dotykam wieczności, są bhaktowie, kirtany, wieczorne opowieści, codziennie goście, nowe osobowości. Kryszno, jak puste było moje życie wcześniej! A jednak jest jakaś drzazga niezadowolenia, nie tak sobie to do końca wyobrażałem. Liczyłem na spokój, ustatkowanie, poczucie bezpieczeństwa, ale nic z tego. Ciągle czuję się jak w podróży, wszystko się zmienia jak z okien pociągu. Z jednej strony ekstaza, ale z drugiej, boję się, że zwycięży mój umysł, który tak zatruwa mi życie. Boję się, że będę musiał rozstać się z ludźmi, których zaczynam lubić. Dużo niepokoju.

Może to i dobrze? Łatwiej będzie mi się podporządkować Krysznie. Kiedyś okaże się, że tylko On jest zawsze ze mną… Nie wiem, co to za chandra mnie zżera. Chciałbym, żeby to była tęsknota za Guru. Modlę się do Kryszny, żebym mógł go spotkać, a kiedy już spotkam, żeby dał mi dosyć inteligencji do rozpoznania go. Bo co, jeśli okaże się, że jestem zbyt zanieczyszczony, żeby zobaczyć cokolwiek?

Dziś moje urodziny. Nikt nie wie.

No comments:

Post a Comment