Tuesday 15 June 2010

Przyjaźn, mataji i Nowe Śantipur



Odwieczny problem w świątyni - jak przetrwać jako brahmacarin, skoro tak często jest się samemu?

Szafranowe stronice 7

maj, 1997
dzień przed pojawieniem się Pana Nrsmhadeva
Nowe Śantipur

Przyjechaliśmy na farmę! Pierwszy raz jestem w tym słynnym miejscu, o którym tyle wszyscy mówią. Jest tu cudownie, jak w bajce. W świątyni stoją olbrzmie, piękne Bóstwa Panca Tattvy, za oknami góry, lasy, krowy. Coś pięknego.

Czerpałbym z tego pełną radość, ale nie jest łatwo. Chodzi o to, że chyba bhaktowie mnie nie lubią. Gdy patrzę na takich Vaisnavów, jak Viśvarupa, czy Dristha, smutno mi, że nie jestem taki, jak oni. Wtedy mógłbym się z nimi naprawdę przyjaźnić. Wspomniałem o Driszcie, bo dzisiaj ma też przyjechać na farmę. Nie widziałem go od bhakta programu.

Chodzi o to, że on są czyści, radośni. Czasami patrzę, jak spotykają się ze sobą starsi bhaktowie. To jest nektar, aż się chce płakać. Takie dusze! A na mojej platformie ciągłe kłótnie, spięcia, kwasy. Zawsze jest jakieś napięcie, konflikt z kimś. Wiem, że przede mną długa droga i jeszcze nie umiem współgrać z bhaktami, ale chciałbym to zmienić. Na razie nie udaje mi się za bardzo.

Brakuje mi normalnych rozmów – o postępie duchowym, o życiu, wnętrzu. Takich zwykłych, szczerych wymian. Nie udaje mi się tego osiągnąć, więc pewnie dlatego napisałem do Karuna Mayi mataji. Głównie chodziło mi o informacje na temat turu, ale nie będę oszukiwał, że nie cieszyłem się ze sposobności korespondencji. Wreszcie mogłem napisać i otrzymać jakiś normalny list, bez niedomówień, czy zgryźliwości. Po prostu o świadomości Kryszny.

Pisywałem z nią na początku i w sumie to ona wyciągnęła mnie z domu i przekonała, że świątynia to najlepsze miejsce dla mnie. Pomimo trudności przez jakie teraz przechodzę, jestem jej wdzięczny. Ciągle wierzę, że świątynia to najlepsze miejsce na świecie.
Nie wiem, czy ten list to mądra rzecz. W końcu zobligowałem się być brahmacarinem, co oznacza unikanie kontaktu z mataji, a teraz sam go szukam.

W odpowiedzi Karuna Mayi mataji wysłała mi prezent – woreczek na japas i koszulkę z Panem Jagannathem. Bardzo się ucieszyłem. Dawno nie dostałem od nikogo prezentu. I to mnie martwi – słyszałem, że większość bhaktów zostaje grihastami z powodu braku przyjacielskich związków z innymi brahmacarinami.

Dlaczego tak musi być? Chciałbym mieć przyjaciela, z którym mógłbym pogadać o wszystkim, co mnie gryzie. Co muszę w sobie zmienić? Tyle razy powtarzam sobie – „od dzisiaj będę służył”, „od dzisiaj przestaję krytykować”, „koniec z kłótniami”, ale rzadko udaje mi się to utrzymać na dłużej. Niby próbuję – to już dobrze, ale chciałbym, żeby te zmiany były na stałe.
Powinienem korespondowac z tą mataji?

No comments:

Post a Comment