Wednesday 16 June 2010

Rozmyślania we Wrocławiu



Szafranowe stronice 9
14.06.97, Wrocław

Wczoraj skończył się kurs. Wszyscy zaliczyli. Było… brak słów. Wspaniale. Wymiany, rozmowy, płynęła energia. Dristha, Madana, Viśvarupa, Mucukunda, Ananta, Dalaya Candra, Trisama i wielu innych wielbicieli…

Przez ten tydzień rozwiązało się trochę moich mentalnych problemów, znów udaje mi się być z bhaktami, czuć się częścią społeczności, a nie odszczepieńcem. Nie mam też większych problemów z wejściem w kirtan. Okazuje się, że bardzo wielu bhaktów ma podobne jak ja problemy i tak naprawdę każdy jest wspaniałą osobą. Pod koniec kursu opowiadaliśmy historie, które zainspirowały nas do służby oddania. Ja opowiedziałem mój sen (ten o zdjęciach z przeszłych żyć i Trivikramie Maharaju). Wszystkim się podobało. Cieszyłem się, że wreszcie udało mi się przełamać i publicznie wypowiedzieć. Miła odmiana po ostatnich tygodniach dołów.

Chciałbym móc zawsze służyć bhaktom i sprawić, żeby słowa Maharaja z tego snu („nie ważne, co było, ważne co jest i co będzie”) spełniły się naprawdę.

Takie kursy powinny odbywać się częściej, to zbliża bhaktów. Poza tym klimat Nowego Śantipur jest niepowtarzalny. Jakaś taka czystość w powietrzu, wyrzeczenie, szczerość, tak jakby bliski kontakt z naturą wszedł w serca tutejszych bhaktów i może utwardził ich zewnętrznie, ale zmiękczył wewnętrznie.

Dobry znak dla mnie, że choć trochę przywiązałem się do Bóstwa Panca Tattvy. Gdy wyjeżdżaliśmy dzisiaj vanem, to tęskno mi się zrobiło, poszedłem się pożegnać i czułem się przez chwilę, że żegnam się z osobami.

Teraz jesteśmy we Wrocławiu i kiedy był kirtan, zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie Pańca Tattvę i że śpiewam dla Nich.

Pomimo smutku jest mi też radośnie, że może wreszcie budzą się we mnie jakieś duchowe emocje. Myślę, że to taki prezent od newśantipurskich Bóstw. Wiem, że jestem upadły i może to głupie wyobrażać sobie, że Bóstwa zwróciły na mnie uwagę, ale Pan Czejtania jest przecież bardzo miłosierny i kocha nawet takich drani jak ja. Bóstwa doceniły, że próbowałem, choć różnie mi to wychodziło.

Jutro wracamy do świątyni krakowskiej. Cieszę się, ale i boję. Co tam na mnie czeka? Czy wrócą mentale i polityki? Kiedy życie stanie się proste? Dopiero na Krysznaloce?

1 comment:

  1. Na Krysznaloce też są polityki: jak lepiej służyć Krysznie :)

    ReplyDelete