Friday 11 June 2010

Towarzystwo Vaisnavów



Kirtany zawsze były moją ulubioną służbą oddania. Widzę również, że miałem wtedy dużą wiarę w starszych Vaisnavów.

Szafranowe stronice 4

12. 04.1997

Wczoraj przyjechał do świątyni Madana Prabhu. Super. Wprowadza dobrą energię – ruch, dynamika, maha – cleaningi i te sprawy.

Wieczorem, na Gaura-arati był wspaniały kirtan. Niedługo pojawienie się Pana Ramacandry. Viśvambhara poradził mi, żebym modlił się do Kryszny o szczególną łaskę, bo dni pojawienia się Jego inkarnacji mają moc. Opowiedział mi, jak modlił się o łaskę Radharani w czasie Radhastami i tamtego dnia w czasie intonowania doświadczył intensywnych duchowych emocji. Postanowiłem iść w jego ślady. Pomodliłem się do Pana Ramacandry, żebym mógł przeżyć coś niesamowitego, duchowego. I faktycznie – takiego kirtanu dawno nie pamiętam.

W cichej świątyńce zebrało się nas tylko kilku: Madana, Wiktor, Igor, Mariusz, Rysiek i ja. To było wesołe, radosne intonowanie. Śpiewałem maha-mantrę i po prostu śmiałem się ze szczęścia. Czułem się, jakbym znalazł się na cudownej wyspie, pośrodku wzburzonego morza i nie liczył się ten cały syf na zewnątrz – byliśmy tylko my, Bóstwa, święte imię. Nie do końca pozbyłem się niepokoju, bo troszeczkę bałem się, że zaraz szczęście się skończy, ale w końcu umysł ucichł prawie całkiem.

Po kirtanie, spoceni i roześmiani, zamiast rozejść się do aśramów, zostaliśmy w świątyni, żeby poczytać Kryszna book. Usiedliśmy w ciasnym kółku, było słychać pujariego kładącego Nitay Gaura Nataraja do snu, panował półmrok, jedyne światło sączyło się przez kurtynę ołtarza. Czytaliśmy opowieść „Gopi zauroczone dźwiękiem fletu”. To był nektar. Wiem, że nie jestem na tyle zaawansowany, żeby zrozumieć osobiste związki Kryszny, ale radość płynęła ze świadomości, że Bóg ma uczucia i zamiłowania. To było miłe. Madana, ja i trzy mataji, po kolei czytaliśmy fragmenty, a później mówiliśmy o własnych przemyśleniach i wrażeniach. Co wieczór powinniśmy się spotykać i to robić. Zbliżyłoby to bhaktów świątynnych do siebie.

Później w błogiej atmosferze wczołgałem się do śpiwora i chyba w minutę zasnąłem. A rano obudziłem się również w duchowej atmosferze. Początek dnia zależy od końcówki poprzedniego.

* * *

Bardzo polubiłem Madanę. Niesamowity Vaisnava. Jest w nim coś, co pociąga mnie w samej bhakti – jakaś czystość i radość, szczerość. Choć jest całkiem inny niż Dristha, widzę w nich podobieństwo. Dristha – spokojny, opanowany, dwa razy pomyśli zanim coś powie, czy zrobi. Madana – szybki, porywczy, dynamiczny. Jest jednak coś, co ich łączy – pogoda ducha, szczerość i pełna wiara w Krysznę. Chciałbym zawsze mieć towarzystwo takich bhaktów.

Do świątynie wprowadził się nowy bhakta: Harinam z Peru, uczeń Trivikrama Maharaja. nie wiadomo, czy zostanie dłużej, zależy od wizy. Pamiętam go z Woodstocku. Za dużo nie porozmawiamy, bo nie znam ani angielskiego, ani hiszpańskiego. Szkoda.

No comments:

Post a Comment