Saturday 5 January 2013

Program w Bielsku i opieka Guru Maharaja


Szafranowe stronice 44

05.01.1998 Kraków

     Byłem wczoraj na programie z Trivikramem Maharajem w Bielsku. Kasi Miśra, który był kierowcą Guru Maharaja, zlitował się nad moim brahmacarinskim, nudnym życiem i wziął mnie ze sobą.
     Kiedy późnym wieczorem wracaliśmy samochodem, Kryszna Nama zadał Guru Maharajowi pytanie. Odpowiedział, później było jeszcze jedno, aż w końcu zrobiła się sesja pytań i odpowiedzi. Kiedy przyszła moja kolej, zapytałem skąd moje cierpienie na sankirtanie. Czy stąd, że w głebi serca nie chcę się podporządkować Krysznie? Że zwycięża moja demoniczna natura? Maharaja mnie zaskoczył. Odpowiedział, że każdy z nas ma przypisaną określoną ilość cierpienia. Materialistę to degraduje, ale bhakta potrafi czerpać z cierpienia siłę i robić duchowy postęp. Powiedziałem mu wtedy, że wcale nie czuję, żebym się oczyszczał, ale wręcz przeciwnie – to na sankirtanie najbardziej czuję pożądanie, chciwość, gniew, itd. Maharaja odparł, że jestem na początkowym etapie służby oddania, więc to normalne. Zaczynam po prostu widzieć, że nie jestem takim „nice boy”, jak myślałem, ale siedzi we mnie drań. Od tego punktu zaczyna się postęp. 
     Dodał jednak, że jeżeli sankirtan jest dla mnie za ciężki, to mogę zmienić służbę. Muszę zastanowić się, co chcę robić. Przez chwilę chciałem powiedzieć, że marzę o podróżowaniu z Guru Maharajem jako jego sługa, ale stchórzyłem i odpowiedziałem, że nie wiem. Bałem się, że mógłbym znów coś strzelić nie tak, jak wtedy w Warszawie na Janmastami, kiedy z niewinnego przyznania się do atrakcji do jednej mataji, wyszło, że chcę się żenić. 
     Wtedy Maharaja zaproponował, żebym chodził po Kurdwanowie i w ogóle całym sąsiedztwie i zapraszał ludzi do świątyni. Z jednej strony ucieszyłem się, że dostałem osobiste instrukcje Trivikrama Maharaja, ale zaraz wystraszyłem się odpowiedzialności. Na szczęście Maharaja dodał, że musze jeszcze kogoś znaleźć, żeby było nas dwóch. Myślałem o Arturze, ale później z nim rozmawiałem i okazało się, że woli zostać na sankirtanie. 
     Załapałem się dziś do teatru. Mieliśmy próbę i byłaby nawet niezła zabawa, gdyby nie to, ze zaczęła w pełni manifestować się moja antypatia do D. dasa. Ciężko mi znieść jego arogancję i wszystkowiedzę, przy równoczesnym braku jakiejś wyrozumiałości, empatii. Tolerancja, tolerancja! 
     Po wczorajszej uczcie paskudnie się dziś czuję. Do zapamiętania – nigdy się nie przejadać! Później męczy nie tylko ciało, ale i umysł.

06.01.1998 Kraków

     Dziś rano, przed wykładem miałem fajną rozrywkę z Guru Maharajem. Na tablicy był werset, który dość ciężko było intonować. Najpierw intonował Guru Maharaja, później bramini (wszyscy się mylili), wtedy Maharaja wskazał na Kryszna Nama. Pomyślałem sobie, że też chciałbym spróbować, znałem akurat ten rytm i wiedziałem, że zaintonuję doskonale. Jakby czytając moje myśli, Maharaja uśmiechnął się szelmowsko i wskazał na mnie głową, a potem przymknął oczy i uśmiechał się cały czas, kiedy intonowałem (wyszło mi bezbłędnie). Zdałem sobie wtedy sprawę, że choć czasami wydaje mi się, że Guru Maharaja mnie nie zna, to tak naprawdę jestem dla niego małym dzieckiem, którego serce widzi jak na dłoni. Trochę się zawstydziłem, że widział moją dumę, ale z drugiej strony poczułem radość, że Maharaja znów się mną zajął, bo ostatnio miałem wrażenie, że nie zwraca na mnie uwagi. Wiem, że to głupio brzmi – „nie zajmował się mną”, ale to dla mnie ważne czuć, że guru mnie dostrzega. Zresztą to była w dużej mierze moja wina. Ostatnie miesiące mam serce wypełnione buntem. Dopiero ostatnio próbuję z całych sił to zmienić. Śrila Trivikrama Maharaja ki jay!

No comments:

Post a Comment