Friday 22 October 2010

Refleksje po Govinda Dvipie i wizyta Yamadutów



Zdjęcia z Govardhana Pujy, na Govinda Dvipa

Irlandzka zawierucha 18

18.10.1998
Cork

Jutro jedziemy do Dublina, później na Govinda Dvipę, a po festiwalu, do Belfastu, kombinować, co z wizą. Fajnie jest tak podróżować. Spotkanie z nowymi wielbicielami.

23.10.1998
Dublin

I już wracamy. To była wspaniała wycieczka. Świątynia jest piękna, otoczona lasem, wszędzie przechadzają się jelenie, pawie, wszystkiego doglądają piękne bóstwa Radha Govinda. Były kirtany, uczty, towarzystwo wspaniałych bhaktów. Żałuję, że nie pisałem na bieżąco, mam teraz nauczkę.
Były też inne rzeczy, ale o nich nie napiszę – chcę się uczyć pozytywnego myślenia.

wieczorem
Cork

Pokłóciłem się w Dublinie z Anantą, i szczerze mówiąc to była moja wina – wybuchnąłem bez powodu, byłem opryskliwy, a później nie miałem na tyle przyzwoitości, żeby przeprosić. Z matajis też się pokłóciłem. I w drodze powrotnej zdarzyła się ciekawa rzecz.

Jechaliśmy w ciemności przez deszcz, siedziałem z tyłu, obok Ananty, mantrowałem, ale w końcu zacząłem drzemać. I nie mam pojęcia kiedy przeszedłem do snu (jeśli to był w ogóle sen).



Nagle zdałem sobie sprawę, że deszcz ciągle pada, ciągle siedzę w samochodzie, słyszę szum silnika, tylko, że teraz samochód jest większy i siedzę pomiędzy dwoma wysokimi postaciami, w czerni i w dziwnych kapeluszach. Spod rond nie było widać twarzy. Zdałem sobie sprawę, że to są Yamaduci i zabierają mnie swoim powozem do piekła!
- Jak to możliwe? – zapytałem przez łzy. – Przecież byłem bhaktą, mantrowałem, robiłem harinamy, służyłem guru i Krysznie, a teraz idę do piekła?
Obie postacie zwróciły na mnie twarze (których nie widziałem zza cienia) i równocześnie powiedziały:
- Kiedy obrażasz Vaisnavów, to nic innego się nie liczy.
Zrozumiałem, że po mnie, zawaliłem sprawę. Zacząłem krzyczeć. I nagle obudziłem się w samochodzie z krzykiem. Ciągle siedziałem obok Ananty, który też spał. Mataji popatrzyły na mnie ze zdziwieniem, musiałem chyba krzyknąć na głos.

Przed chwilą przeprosiłem Anantę i opowiedziałem mu ten sen. Przyjął przeprosiny, ale powiedział, że szkoda, że przepraszam ze strachu, a nie z przekonania. Ma rację.

26.10.1998
Cork

Słucham muzyki z Govinda Dvipy, próbuję złapać tamtejszą atmosferę. Chciałbym napisać kilka refleksji w związku z tym. Przeglądałem przed chwilą czasopismo bhaktowskie z wyspy „Binding Force”. Chciałbym być częścią tej społeczności. Jest inna atmosfera niż w Polsce, bardziej rodzinna, mieszka tam dużo dojrzałych grihastów, wszyscy się znają, wspierają. Fajnie byłoby pomieszkać tam, prowadzić proste życie, rąbać drwa, gotować, intonować dla Radha Govindy. Może i byłoby ciężko, przecież już wiem, że od siebie nie ucieknę, ale warto spróbować.

Kwestia jest jednak taka – dlaczego nie spróbuję tutaj, w Cork? Przyszło mi to teraz do głowy. Dlaczego chcę zmieniać miejsce i znów ograniczam pragnienie zmiany na lepsze do fizycznej zmiany miejsca zamieszkania? Dlaczego nie zmienić punktu widzenia i nie powiedzieć sobie: „Dobra, koniec biadolenia! Jestem tutaj, ze wspaniałymi bhaktami, biorąc udział w misji guru, nauczając.

Jeśli teraz pojechałbym na Govinda Dvipę, znalazłbym się tam dokładnie z tymi samymi problemami, które mam teraz – z palącym pożądaniem, nieufnością, brakiem satysfakcji. Dlaczego nie spróbować zmienić tego teraz i tutaj? Przecież musi być jakieś wyjście z tego mojego przyciasnego pokoju.

Chcę być dzieckiem, Kryszno, pomóż mi w tym. To jest głupie, że ciągle myślę o sobie, jako o kimś wyjątkowym, szczególnym, czuję zazdrość, kiedy ktoś jest w czymś lepszy ode mnie. jak na przykład, na wyspie, kiedy te dzieciaki z gurukuli wymiatali na mrdangach, a ja zamiast cieszyć się z kirtanu, dałem się zżerać zazdrości. Ale kiedy jestem w czymś lepszy od kogoś, to też nie ma w tym prawdziwej radości.

Śyamasundar powiedział kiedyś coś mądrego – że jeśli będziemy myśleć, iż wiemy wszystko i jesteśmy najlepsi, to nigdy nie będzie szczęścia. Tylko wtedy, gdy będziemy uważać, że ktoś zna się na czymś lepiej ode mnie, jest lepszy niż ja, to nie dość, że otwierają nam się możliwości uczenia się, to jeszcze będziemy szczęśliwi, wiedząc, że są lepsi od nas.

Zacznę od prób bycia pokornym i gloryfikowania bhaktów w umyśle. Chodzi mi o wynajdywanie ich dobrych cech i unikanie myślenia o wadach. W tym może być nektar. I jeszcze myśleć o czyjejś przyjemności, nie o swojej.


Ananta Śesa daje wykład

No comments:

Post a Comment