Friday 16 July 2010

Doły – ciąg dalszy



Szafranowe stronice 14

19.07.1997, Gryfice
(na turze)

Dziś rano Gunagrahi Maharaja widząc moją minę, zaproponował, że możemy porozmawiać. Umówiliśmy się na popołudnie.
Co chciałbym powiedzieć mu na darśanie?

Źle się czuję w świadomości Kryszny. Moja służba oddania nie daje mi satysfakcji. Zanim poznałem bhaktów też cierpiałem, ale nie tak intensywnie – miałem alkohol, przyjaciół, kobiety i to cierpienie jakoś się rozpływało, życie szło do przodu własnym tempem. Gdy poznałem bhaktów, zadurzyłem się w nich po uszy. Zapragnąłem być tacy, jak oni – radosny, szczęśliwy, bezinteresowny, szczery. I się przyłączyłem.

A teraz nie mogę znaleźć związków, których tak oczekiwałem, nie rozwijam uczucia do guru, którego pragnąłem jeszcze w karmitowie. Niekiedy boję się, że moja dusza jest chora, pozbawiona możliwości prawdziwego odczuwania. Nie widzę, żebym naprawdę się oczyszczał. Wręcz przeciwnie – pojawiają się pragnienia, których wcześniej nie miałem, których się boję, ponieważ wiem, że spełnienie ich może dać mi jakiś smak – teraz, gdy nie czuję nic, łatwo jest mi zacząć smakować tą złą stronę szczęścia – szczęście materialne.

Jednym z powodów dla których się przyłączyłem, było to, że chciałem przeżywać wszystkie uczucia w pełni, tak jak to tylko możliwe, jak stworzył je Bóg. Podświadomie czułem, że tylko u bhaktów jest to możliwe. I miałem rację. Tylko, że ja nie potrafię ich dotknąć. Czyżbym został bhaktą za późno?

wieczór

Miałem wspaniałą rozmowę z Rati Vistarą. Wszystko mi jasno przedstawił. Okazuje się, że nie tylko ja mam takie problemy. Są one „standardem” dla bhaktów. Trzeba angażować ciało w służbie oddania, a nad umysłem zapanuje się później.
Kończę, bo muszę jeszcze coś dzisiaj wyczytać.

„Trzeba rozwinąć w sobie nastrój oddania, który oznacza, że rozumiemy, że jesteśmy tak brudni, że nie mamy najmniejszych szans na osiągnięcie samorealizacji i rozumiemy, że jedyną szansą jest łaska Kryszny”.

Jay Gauranga!

No comments:

Post a Comment